Dziewczyna ze Slytherinu - 12.
12.
Anwey zbiegła po schodach. Po drodze rzucała się do każdej możliwej
walki i każda kończyła się jej zwycięstwem. I to wcale nie dlatego, że
zażyła Felix Felicis. Dziewczyna była po prostu niesamowicie niebezpiecznym
przeciwnikiem, jeżeli chodzi o pojedynki magiczne, co zupełnie nie komponowało się z jej niepozornym wyglądem.
Nagle z sufitu nad ich głowami posypał się kurz.
Nagle z sufitu nad ich głowami posypał się kurz.
– Cholera, Cass, wracamy! – Popędziła w stronę Pokoju Życzeń.
Po około dwóch minutach znajdowały się na właściwym piętrze i natychmiast spostrzegły grupę śmierciożerców.
Po około dwóch minutach znajdowały się na właściwym piętrze i natychmiast spostrzegły grupę śmierciożerców.
– Crucio! – krzyknęła
Anwey, a najbliższy śmierciożerca padł na posadzkę, wijąc się z bólu.
Po chwili cierpienia, dziewczyna pozwoliła mu zakończyć marny żywot. Cassandra
była nieco przerażona metodami przyjaciółki, ale stwierdziła, że ci
dranie na to zasługują. Skręciła w korytarz prowadzący prosto
do siedziby Gwardii, kiedy nagle błysnęło oślepiającym światłem, a fala uderzeniowa pchnęła ją na bok. Cassandra była oszołomiona, miała wrażenie, że jej głowa za chwilę odpadnie od ciała, a obraz, jaki widziała, był tak rozmyty, że nie pozwalał na ustalenie jakichś większych szczegółów czy zmian w otoczeniu.
– Nie... nie... nie!!! – krzyczał ktoś rozpaczliwie. – Nie! Fred! Nieee!
Cassandra zamrugała parę razy, powoli podciągając się do pozycji siedzącej. Szumiało jej w uszach zupełnie tak, jakby wpadła do wody i jeszcze się z niej nie wynurzyła. Po chwili dostrzegła trzy rudowłose postacie – Rona, odciągającego Percy'ego od martwego Freda, który został przyciśnięty przez gruz wysadzonej w powietrze ściany. Świat na chwilę zwolnił. Z oszołomienia wyrwały ją jasnozielone promienie, szybujące ponad ich głowami oraz szybka reakcja przyjaciółki.
– Nie... nie... nie!!! – krzyczał ktoś rozpaczliwie. – Nie! Fred! Nieee!
Cassandra zamrugała parę razy, powoli podciągając się do pozycji siedzącej. Szumiało jej w uszach zupełnie tak, jakby wpadła do wody i jeszcze się z niej nie wynurzyła. Po chwili dostrzegła trzy rudowłose postacie – Rona, odciągającego Percy'ego od martwego Freda, który został przyciśnięty przez gruz wysadzonej w powietrze ściany. Świat na chwilę zwolnił. Z oszołomienia wyrwały ją jasnozielone promienie, szybujące ponad ich głowami oraz szybka reakcja przyjaciółki.
– Uciekaj! – krzyknęła Anwey, łapiąc Ślizgonkę, by podźwignąć ją w górę.
Cassandra nadal nieco nieprzytomna podbiegła do czwórki Gryfonów, pociągając za sobą Anwey.
Cassandra nadal nieco nieprzytomna podbiegła do czwórki Gryfonów, pociągając za sobą Anwey.
– Padnij! – ostrzegł Harry.
– Percy, chodź, musimy stąd uciekać! – krzyknął Harry, ale ten tylko potrząsnął głową.
– Percy! – szarpał go Ron, ze łzami w oczach. – Już mu nie pomożesz, musimy iść...
Rozległ się wrzask Hermiony. Olbrzymi pająk wpadł przez wyrwę w murze. Ron i Harry odrzucili go zaklęciem.
Rozległ się wrzask Hermiony. Olbrzymi pająk wpadł przez wyrwę w murze. Ron i Harry odrzucili go zaklęciem.
– Wynosimy się stąd! TERAZ!
Cassandra pomogła podciągnąć ciało martwego kompana i ułożyć je na podeście po zbroi.
Cassandra pomogła podciągnąć ciało martwego kompana i ułożyć je na podeście po zbroi.
– ROOKWOOD! - ryknął Percy z furią w oczach i popędził w stronę śmierciożercy, ściągającego grupę obrońców.
– Protego! – krzyknęła Anwey i odbiła jakąś czarnomagiczną klątwę.
Cassandra rzuciła się na ziemię, unikając zaklęcia, a następnie rozbroiła przeciwnika, którego wykończyła jej przyjaciółka. Anwey miotała z wściekłości zaklęcia, a napastnicy jeden po drugim padali oszołomieni. Cassandra weszła za gobelin, gdzie schowała się trójka Gryfonów.
– Protego! – krzyknęła Anwey i odbiła jakąś czarnomagiczną klątwę.
Cassandra rzuciła się na ziemię, unikając zaklęcia, a następnie rozbroiła przeciwnika, którego wykończyła jej przyjaciółka. Anwey miotała z wściekłości zaklęcia, a napastnicy jeden po drugim padali oszołomieni. Cassandra weszła za gobelin, gdzie schowała się trójka Gryfonów.
– Jest we Wrzeszczącej Chacie. Wąż jest przy nim, w jakiejś
magicznej kuli, która go chroni. Właśnie posłał Lucjusza Malfoy'a po
Snape'a.
– Voldemort jest we Wrzeszczącej Chacie? – powtórzyła z oburzeniem Hermiona. – Nie walczy?
– On chce, żebyś tam poszedł, wabi cię – odezwała się Cassandra. – Jeżeli chcesz tam iść, to na pewno nie sam, bo to pewna śmierć.
– Popieram Cassandrę. – Przytaknęła Gryfonka.
– Popieram Cassandrę. – Przytaknęła Gryfonka.
– POTTER! – usłyszeli głos kolejnego śmierciożercy, obok którego stał kolejny zwolennik Voldemorta.
– Glisseo! – powiedziała Hermiona, wykonując szybki ruch różdżką.
Schody pod stopami napastników wygładziły się, a oni sami zjechali w dół.
Schody pod stopami napastników wygładziły się, a oni sami zjechali w dół.
– Duro! – krzyknęła, a gobelin zamienił się w kamień i rozgniótł na krwawą miazgę leżących u stóp schodów śmierciożerców.
– Cofnąć się! – krzyknął Ron, a oni przywarli do jakichś drzwi.
Przez korytarz przebiegło stado ożywionych biurek, gnanych przez profesor McGonagall. Anwey przywarła do ściany, umożliwiając meblom szarżę i zaraz po ich przejściu, dołączyła do swojej nauczycielki, osłaniając się nawzajem.
– Harry, nakładaj pelerynę – powiedziała Hermiona, ale Harry zarzucił ją na ich wszystkich. – Nie. Będzie nas widać, ja rzucę kameleona. – Machnęła różdżką i chwilę potem stała się mniej widoczna.
– Cofnąć się! – krzyknął Ron, a oni przywarli do jakichś drzwi.
Przez korytarz przebiegło stado ożywionych biurek, gnanych przez profesor McGonagall. Anwey przywarła do ściany, umożliwiając meblom szarżę i zaraz po ich przejściu, dołączyła do swojej nauczycielki, osłaniając się nawzajem.
– Harry, nakładaj pelerynę – powiedziała Hermiona, ale Harry zarzucił ją na ich wszystkich. – Nie. Będzie nas widać, ja rzucę kameleona. – Machnęła różdżką i chwilę potem stała się mniej widoczna.
Cassandra i Ron poszli w ślady Hermiony i chwilę później biegli wprost do Wrzeszczącej Chaty. Po drodze oszałamiali wszystkich napotkanych śmierciożerców.
– BIEGIEM! – krzyknął Harry ponaglając całą trójkę, kiedy stali się świadkami walki dwóch olbrzymów.
Zbiegli po ostatnich schodach i wybiegli na szkolne błonia. Nagle, Cassandra uświadomiła sobie, że coś jest nie tak. Atmosfera stała się jakaś wyjątkowo przytłaczająca, a na zewnątrz panowała o wiele mniejsza temperatura, niż wewnątrz zamku. Spojrzała w górę, usłyszawszy dziwny, nieco świszczący dźwięk.
– EXPECTO PATRONUM! – krzyknęła Cassandra, celując w najbliższego dementora.
– BIEGIEM! – krzyknął Harry ponaglając całą trójkę, kiedy stali się świadkami walki dwóch olbrzymów.
Zbiegli po ostatnich schodach i wybiegli na szkolne błonia. Nagle, Cassandra uświadomiła sobie, że coś jest nie tak. Atmosfera stała się jakaś wyjątkowo przytłaczająca, a na zewnątrz panowała o wiele mniejsza temperatura, niż wewnątrz zamku. Spojrzała w górę, usłyszawszy dziwny, nieco świszczący dźwięk.
– EXPECTO PATRONUM! – krzyknęła Cassandra, celując w najbliższego dementora.
Z końca jej różdżki wystrzeliła łania, która wraz z
wydrą Hermiony i Terrierem Rona pognała naprzód. Jednak zaklęcie dwójki
Gryfonów było słabe i po chwili zniknęło. Z pomocą przyszedł dzik,
zająć i lis, które wyczarowali: Ernie, Luna i Seamus. Zaraz po tym dołączył
się jeleń Harry'ego, najpotężniejszy z patronusów, który przepędził dementorów. Nie zdążyli długo nacieszyć się zwycięstwem, gdyż powietrze przeszył ryk olbrzyma, wybiegającego z Zakazanego Lasu. Bez chwili zwłoki pobiegli
wprost do przejścia pod Wierzbą Bijącą. Ron machnął różdżką, a niewielka gałązka
poszybowała do góry i trafiła w sęk pnia, unieruchamiając drzewo, które odsłoniło im przejście.
Gdy byli już blisko Wrzeszczącej Chaty, Harry ponownie zarzucił na siebie pelerynę.
Gdy byli już blisko Wrzeszczącej Chaty, Harry ponownie zarzucił na siebie pelerynę.
–... panie mój, ich opór słabnie... – Cassandra usłyszała tak bardzo znajomy głos, a jej serce przeszył jakiś niewidzialny sztylet.
–...
i słabnie bez twojej pomocy – rzekł Voldemort niemalże sycząc. – Jesteś wytrawnym czarodziejem, Severusie, ale nie sądzę, by
twoja obecność była tam teraz potrzebna. Jesteśmy już prawie u celu...
prawie.
– Pozwól mi odnaleźć chłopca. Przyprowadzę ci Pottera. Wiem, że zdołam go odnaleźć, panie. Proszę.
Czwórka przedostała się do chaty i najciszej jak tylko potrafiła, ukucnęła nieopodal drzwi do najbliższego pokoju, skąd dochodziły głosy.
– Mam pewien problem, Severusie.
– Tak, panie?
– Dlaczego ta różdżka nie chce mnie słuchać, Severusie?
Cassandra zamarła. Przez szpary pomiędzy deskami w ścianie, widziała jak Voldemort wstaje od stołu, błyszcząc złowrogo swoimi czerwonymi oczami.
Cassandra zamarła. Przez szpary pomiędzy deskami w ścianie, widziała jak Voldemort wstaje od stołu, błyszcząc złowrogo swoimi czerwonymi oczami.
– Panie... – odezwał się po chwili milczenia Snape. – Nie rozumiem.
Przecież... przecież rzucałeś niezwykłe zaklęcia tą różdżką.
– Nie.
Rzucałem nią zwykłe zaklęcia. Ja jestem niezwykły, ale ta różdżka...
nie. Nie ujawniła mocy, której się spodziewałem. Nie czuję różnicy
między nią a tą, którą nabyłem od Ollivandera wiele lat temu. – Przerwał i przeszedł się po pokoju. – Żadnej różnicy – powtórzył z naciskiem Voldemort.
Snape nie odpowiedział, śledząc Czarnego Pana, krążącego z udawanym spokojem po pomieszczeniu.
– Długo się nad tym zastanawiałem, Severusie... Czy wiesz, dlaczego odwołałem cię z pola walki?
Snape nie odpowiedział, śledząc Czarnego Pana, krążącego z udawanym spokojem po pomieszczeniu.
– Długo się nad tym zastanawiałem, Severusie... Czy wiesz, dlaczego odwołałem cię z pola walki?
– Nie, panie, ale błagam byś pozwolił mi tam wrócić. Pozwól mi odnaleźć Pottera.
– Mówisz jak Lucjusz. Żaden z was nie rozumie Pottera tak jak ja. Jego
wcale nie trzeba szukać. On sam do mnie przyjdzie. Bo, widzisz, ja znam
jego słabość, jego wielką wadę. Nie pogodzi się z tym, że wokół niego
giną inni, wiedząc, że giną z jego powodu, że tracą za niego życie.
Będzie chciał za wszelką cenę to powstrzymać. I przyjdzie.
– Ale przecież przypadkowo może go zabić ktoś inny...
– Wydałem moim śmierciożercom bardzo wyraźne instrukcje. Złapcie Pottera.
Pozabijajcie jego przyjaciół... im więcej ich zabijecie, tym lepiej...
ale jego przyprowadźcie mi żywego. Ale nie o Harrym Potterze chcę z tobą
pomówić, Severusie, tylko o tobie. Jesteś dla mnie bardzo cenny. Bardzo
cenny.
– Dobrze wiesz, panie, że pragnę służyć tylko tobie. Pozwól mi
więc odejść i odnaleźć tego chłopca. Pozwól mi przyprowadzić go do
ciebie, panie. Wiem, że możesz...
– Powiedziałem ci: nie! – krzyknął
Voldemort, a Cassandrę przeszły ciarki po plecach. – Na razie myślę o czymś innym. Zastanawiam się, Severusie,
co się stanie, kiedy w końcu spotkam się z tym chłopcem!
– Panie, przecież nie ma żadnej wątpliwości, że...
– Jest pewna wątpliwość, Severusie. Tak, jest. Dlaczego obie różdżki,
których używałem, zawiodły, gdy mierzyłem w Harry'ego Pottera?
– Ja... ja nie potrafię na to odpowiedzieć, panie.
– Nie potrafisz? – zapytał Voldemort po czym kontynuował. – Moja cisowa
różdżka była mi posłuszna we wszystkim, Severusie. Odmówiła mi tylko
zabicia Harry'ego Pottera. Dwukrotnie mnie zawiodła. Ollivander
powiedział mi po torturach o bliźniaczych rdzeniach, powiedział mi, że
muszę mieć inną różdżkę. Usłuchałem go, ale różdżka Lucjusza też mnie
zawiodła, gdy znowu spotkałem Pottera. Pękła.
– Ja.. chciałbym, lecz nie potrafię tego wyjaśnić, panie.
Cassandra poczuła, jak Hermiona kładzie uspokajająco dłoń na jej ramieniu. Ślizgonka spojrzała na nią z przerażeniem, modląc się w duchu, że to tylko jakieś chore przywidzenie.
Cassandra poczuła, jak Hermiona kładzie uspokajająco dłoń na jej ramieniu. Ślizgonka spojrzała na nią z przerażeniem, modląc się w duchu, że to tylko jakieś chore przywidzenie.
– Szukałem trzeciej różdżki, Severusie. Czarnej Różdżki, Różdżki
Przeznaczenia, Berła Śmierci. Zabrałem ją jej poprzedniemu
właścicielowi. Wziąłem ją z grobu Albusa Dumbledore'a.
– Panie... pozwól mi iść po tego chłopca... – Cassandra widziała strach w oczach jej opiekuna i była prawie pewna, że Czarny Pan lada moment wypadnie z pokoju, zwabiony głośnym biciem jej serca.
– Przez całą tę długą noc, w oczekiwaniu na świt mojego zwycięstwa, siedziałem tu – rzekł Voldemort półszeptem – i zastanawiałem się, dlaczego Czarna Różdżka nie chce być tym, czym być powinna, dlaczego, wbrew legendom, nie działa tak, jak powinna działać w rękach prawowitego właściciela... I chyba znalazłem odpowiedź.
Snape milczał.
– Przez całą tę długą noc, w oczekiwaniu na świt mojego zwycięstwa, siedziałem tu – rzekł Voldemort półszeptem – i zastanawiałem się, dlaczego Czarna Różdżka nie chce być tym, czym być powinna, dlaczego, wbrew legendom, nie działa tak, jak powinna działać w rękach prawowitego właściciela... I chyba znalazłem odpowiedź.
Snape milczał.
– A może i ty
już ją znasz, Severusie? Jesteś przecież taki sprytny. Byłeś mi zawsze
dobrym i wiernym sługą. Żal mi tego, co musi nastąpić.
– Panie...
– Czarna Różdżka nie jest mi do końca posłuszna, Severusie, bo nie ja
jestem jej prawdziwym panem. Czarna Różdżka należy do czarodzieja, który
zabił jej poprzedniego właściciela. To ty zabiłeś Albusa Dumbledore'a.
Dopóki żyjesz, Severusie, Czarna Rożdżka nie będzie mi służyć.
Cassandra chciała wpaść do pokoju, ale została przytrzymana przez Hermionę, z którą walczyła, dopóki nie przygwoździł jej Ron. Czuła okropne pieczenie w gardle i łzy, zbierające się w kącikach oczu.
– Panie! – krzyknął Snape, unosząc swoją różdżkę.
Cassandra chciała wpaść do pokoju, ale została przytrzymana przez Hermionę, z którą walczyła, dopóki nie przygwoździł jej Ron. Czuła okropne pieczenie w gardle i łzy, zbierające się w kącikach oczu.
– Panie! – krzyknął Snape, unosząc swoją różdżkę.
– Nie można tego uniknąć. Muszę być panem tej różdżki, Severusie. Bo będąc jej panem, zapanuje wreszcie nad Potterem.
Voldemort z niewiarygodną szybkością świsnął Czarną Różdżką w powietrzu, a po chwili Nagini wbiła się w szyję Snape'a. Gdyby nie to, że Cassandra miała zakryte usta dłonią Hermiony, wydałaby z siebie przeraźliwy krzyk. Severus runął na ścianę, przygnieciony obślizgłym cielskiem nienaturalnie wielkiego węża, który kilka sekund później powrócił do swojego pana. Voldemort opuścił chatę deportując się, a oni sami rzucili się w kierunku drzwi do pomieszczenia.
Z rany Snape'a szybko sączyła się krew o dziwnej barwie, którą nasiąknął kołnierz szaty. Harry podszedł do niego, zrzucając z siebie pelerynę-niewidkę. Wziął w wyczarowaną przez Hermionę butelkę wspomnienia profesora.
Cassandra poczuła, jak w jej ciele buzuje adrenalina, wyrwała się Ronowi, złapała za swoją pelerynę i podarła ją, tworząc tym samym prowizoryczny bandaż. Błyskawicznie znalazła się obok Severusa, owinęła mu szyję dużym skrawkiem materiału i uciskając ranę, wlała mu do gardła eliksir – odtrutkę, którą wzięła dzięki Anwey.
Voldemort z niewiarygodną szybkością świsnął Czarną Różdżką w powietrzu, a po chwili Nagini wbiła się w szyję Snape'a. Gdyby nie to, że Cassandra miała zakryte usta dłonią Hermiony, wydałaby z siebie przeraźliwy krzyk. Severus runął na ścianę, przygnieciony obślizgłym cielskiem nienaturalnie wielkiego węża, który kilka sekund później powrócił do swojego pana. Voldemort opuścił chatę deportując się, a oni sami rzucili się w kierunku drzwi do pomieszczenia.
Z rany Snape'a szybko sączyła się krew o dziwnej barwie, którą nasiąknął kołnierz szaty. Harry podszedł do niego, zrzucając z siebie pelerynę-niewidkę. Wziął w wyczarowaną przez Hermionę butelkę wspomnienia profesora.
Cassandra poczuła, jak w jej ciele buzuje adrenalina, wyrwała się Ronowi, złapała za swoją pelerynę i podarła ją, tworząc tym samym prowizoryczny bandaż. Błyskawicznie znalazła się obok Severusa, owinęła mu szyję dużym skrawkiem materiału i uciskając ranę, wlała mu do gardła eliksir – odtrutkę, którą wzięła dzięki Anwey.
– Uszatko! – zawołała przez łzy.
W przeciągu sekundy tuż obok niej zmaterializowała się skrzatka.
W przeciągu sekundy tuż obok niej zmaterializowała się skrzatka.
– Zabierz nas do pani Pomfrey, już! – powiedziała, podtrzymując głowę
profesora na swoim kolanie.
Chwilę później już jej nie było. Jedynym
śladem po całym zdarzeniu była lekko fioletowa plama posoki na posadzce oraz trójka zszokowanych Gryfonów.
Stop! "została przytrzymana przez Hermionę, z którą walczyła, dopóki nie przygwoździł JĄ Ron"
OdpowiedzUsuńNo tak :D Dzięki <3
Usuń