Inna Rzeczywistość - 3 (Nowy Meksyk, prawda)

Dzięki Przedwiecznej miałam możliwość spędzenia kilkunastu miesięcy w całkowicie bezpiecznym miejscu. Kobieta mag zaproponowała mi schronienie się w sarkofagu znajdującym się w zacienionym pomieszczeniu w nowojorskim sanktuarium. Obiecała, że na czas jej nieobecności w budynku będzie przebywał jeden z mistrzów, którego powiadomiła o mojej wizycie. Dodała także, iż ten nie będzie przeszkadzał mi w spoczynku.
   Pomimo tak dogodnych warunków czułam, że jest coś, co mnie stale niepokoi. Mój długi spoczynek oznaczał powrót do ograniczonych możliwości, a co za tym idzie, niezbyt dużej siły, marnych przebłysków jeśli chodzi o przewidywanie ruchów wroga oraz braku umiejętności teleportacji, przynajmniej na najbliższe kilkanaście godzin po przebudzeniu. Bałam się, że moje niewielkie zdolności bojowe zaważą o przebiegu całej misji. Obawiałam się, iż mogę narazić życie jednego z Avengers, bo przecież nawet najlepsi żołnierze wskutek drobnej pomyłki mogą zginąć.
   Z takimi i bardzo podobnymi myślami udałam się na spoczynek, uprzednio odsuwając ostrożnie ciężką płytę sarkofagu. Gdy wślizgnęłam się do środka, Przedwieczna pomogła mi zasunąć pokrywę, a wewnątrz grobu zapanowała kompletna ciemność. Uspokoiłam oddech, a następnie zamknęłam oczy i natychmiast przeszłam w stan hibernacji.
   Kiedy otworzyłam oczy, był już czwarty maja 2012 roku. Nie tracąc czasu rozsunęłam pokrywę grobowca i wyskoczyłam ze środka, miękko lądując na drewnianej posadzce. Wiedziałam, że po kilkumiesięcznym spoczynku nie będę w stanie wiele zdziałać, dlatego bezzwłocznie opuściłam pogrążone w mroku pomieszczenie, by jak najszybciej odszukać opiekuna sanktuarium. Pokierowałam się swoim instynktem, który niedługo potem zaprowadził mnie do Przedwiecznej, wpatrzonej w rozległy morski krajobraz, ukryty za magicznymi wrotami. Na gigantycznym oceanie nie było żadnej widoczne fali, przez co jego widok miał działanie kojące. Stojąca przed magicznymi drzwiami Przedwieczna stała w ciszy, trzymając za plecami swój złożony wachlarz. Gdy do niej podeszłam nie odwróciła się, choć doskonale zdawała sobie sprawę z mojej obecności.
   – Raz jeszcze przychodzisz z prośbą – oznajmiła, nadal uważnie obserwując morze.
   – Na pokład lotniskowca S.H.I.E.L.D właśnie wprowadzają Lokiego. – stwierdziłam, zamykając na dłuższą chwilę oczy. – Czy jesteś w stanie mnie tam przenieść?
   – Oczywiście – odparła Przedwieczna i po chwili odwróciła się od morskiego widoku, prowadząc mnie wzdłuż korytarza.
   Weszłyśmy do pomieszczenia z eksponatami. Przedwieczna skierowała dłoń w stronę okna, zasłaniając je za pomocą magii.
   – Dziękuję – powiedziałam, przechodząc po ciepłej od promieni słonecznych podłodze.
   Opiekunka sanktuarium nałożyła na palce prostokątny pierścień, po czym w milczeniu wyprostowała swoje prawe ramię, by po chwili zakreślić nim krąg. W powietrzu pojawiła się pomarańczowa smuga, z której zaczęły sypać ogniste iskry. Po paru sekundach linia utworzyła okrągły portal, a Przedwieczna spojrzała na mnie kątem oka.
   – Czy na pewno nam pomożesz?
   – Zawsze dotrzymuję danego słowa – odparła.
   Pokłoniłam jej się z wdzięcznością i stanęłam jedną nogą po drugiej stronie portalu. Gdy przełożyłam przezeń głowę natychmiast poczułam powiew świeżego powietrza zmieszanego z morską bryzą, który prawie zdmuchnął z głowy mój zakurzony kaptur. Rozejrzałam się po lotniskowcu, gdzie nie znajdowała się ani jedna żywa dusza, a każdy z odrzutowców został zabezpieczony pasami, uniemożliwiającymi zlecenie z pokładu. Wiedziałam, że znajduję się bardzo wysoko, a każdy normalny człowiek miałby bardzo duże trudności z oddychaniem, gdyż na tak dużej wysokości powietrze jest rzadkie; ja jednak nie funkcjonowałam w zwyczajny sposób.
   Spostrzegłam właz, podeszłam do niego, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Gdy drzwi zamknęły się za mną usłyszałam alarm dochodzący z innej części statku. Spojrzałam w stronę kamery, myśląc o sugestii, jaką skierowałam kilkanaście miesięcy temu do Tony'ego Starka, po czym pomachałam ręką. Czerwona dioda kamery mignęła parę razy, aż wreszcie alarm ucichł. Uśmiechnęłam się pod nosem, a drzwi włazu rozsunęły się, ujawniając korytarz. Skręciłam w prawo, wiedząc, że po przejściu kilkunastu metrów trafię na mostek – centrum dowodzenia lotniskowca S.H.I.E.L.D. Minęłam kilku agentów patrzących na mnie podejrzliwie, a ostatni na jakiego natrafiłam przedstawił się jako Phil, jednocześnie zapraszając mnie gestem w stronę otworzonych drzwi.
   – Już podejrzewałem, że zaspałaś – usłyszałam Tony'ego siedzącego przy owalnym stole.
   Skinęłam mu głową z uśmiechem, a następnie spojrzałam na Thora, przyglądającego mi się z zaskoczeniem. Kapitan Ameryka założył ręce na piersiach i przypatrywał mi się wzrokiem nie zdradzającym żadnych emocji. Tony odepchnął się dłonią od stołu, by obrócić się na krześle. Zapewne zrobił jakąś dziwną minę w stronę czającego się w kącie Bruce'a, ponieważ ten parsknął i pokręcił głową.
   – Jak się spało? – zapytał Tony, nawiązując ze mną kontakt wzrokowy.
   – Za długo – mruknęłam, siadając naprzeciw przystojnego bruneta.
   – Coś przegapiłem? – zapytał Steve, patrząc to na mnie, to po kolei na każdego ze swoich kolegów.
   – Przegapiłeś bardzo dużo, Kapitanie – odparł Tony, ponownie odpychając się od krawędzi stołu. – Zwłaszcza, kiedy robiłeś za sopel.
   Steve rzucił mu zgorszone spojrzenie, a ja parsknęłam. To zaskakujące, jak relacja tych dwóch mężczyzn na przestrzeni nadchodzących lat będzie dojrzewać.
   – Nie mówiłeś o mnie? – spytałam Starka, przerywając chwilę ciszy. – Ani ty? – zwróciłam się do Thora.
   Bóg Piorunów wyprostował się, po czym odparł głębokim głosem:
   – Nie sądziłem, że się jeszcze kiedykolwiek zobaczymy.
   Pokiwałam głową, przyjmując do wiadomości takie wyjaśnienie. Usłyszałam syk sprężonego powietrza, a w następnej chwili stukot butów na metalowej podłodze. Zerknęłam przez ramię, nawiązując kontakt wzrokowy z wchodzącą właśnie Natashą.
   – Bardzo mi przykro, ale nie mam czasu na wyjaśnienia dotyczące mojej osoby – poinformowałam, patrząc na Kapitana Amerykę.
   Barczysty mężczyzna wzruszył ledwie zauważalnie ramionami, po czym wyciągnął dłoń w moją stronę.
   – Jestem Steve Rogers.
   Podniosłam się z miejsca i ścisnęłam ją, oznajmiając, że miło mi go poznać.
   – Zazwyczaj przy zapoznaniu podaje się chociaż swoje imię drugiej osobie – stwierdził mężczyzna, a Tony uśmiechnął się półgębkiem, spuszczając wzrok na blat stołu.
   – Podałabym, gdybym je znała – odrzekłam, patrząc życzliwie na byłego żołnierza.
   Wiedziałam, że Steve był jeszcze bardziej zaskoczony, jednak nie dał po sobie tego poznać; jedynie pokiwał głową i oddalił się o parę kroków, obserwując nieboskłon przez gigantyczne okno.
   – W pewien sposób się znamy, a przynajmniej ja znam was, więc nie musicie mi się przedstawiać – wyjaśniłam.
   – Mi to pasuję, nigdy nie lubiłam się zapoznawać – przyznała Natasha, a ja z uśmiechem zerknęłam w jej stronę.
   – Gdzie Fury? – zapytałam.
   Tony skierował kciuk w stronę metalowych schodków prowadzących do pozostałej części pomieszczenia, gdzie przesiadywali wszyscy agenci S.H.I.E.L.D. sterujący lotniskowcem. Podniosłam się z miejsca i zeszłam po schodkach, podzwaniając swoimi ciężkimi butami. Po paru sekundach zobaczyłam wysokiego czarnoskórego mężczyznę z założonymi za plecami rękoma. Wpatrywał się w dal, jednak kiedy podeszłam bliżej, odwrócił się w moją stronę.
   – Przybywam w sprawie Lokiego. Muszę z nim pomówić.
   – O czym? – zapytał.
   – Upewnić się co do jednej sprawy.
   Nick popatrzył na mnie nieco krytycznie, lecz po dłuższej chwili skinął głową na swojego najbardziej zaufanego agenta.
   – Agencie Coulson, zaprowadź panią do Lokiego – powiedział Nick Fury, a ja uniosłam dłoń.
   – Nie będzie to konieczne, dziękuję – odrzekłam i natychmiast wyszłam z pomieszczenia, kierując się w stronę więzienia.
   Minęłam rozchodzących się Avengersów, otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz, szybko pokonując dystans oddzielający mnie od więzienia. Kiedy podeszłam do włazu, ten rozsunął się, ukazując okrągłe pomieszczenie o wysokim suficie. Pośrodku pokoju znajdowało się oszklone więzienie zamontowane na czterech potężnych hakach. Pod nim umiejscowiony został wielki właz, otwierający się wprost na znajdujący się wiele setek metrów pod nami ocean. W więzieniu stał Loki, patrząc z nieodgadnionym wyrazem twarzy na moją osobę. Weszłam po trzech metalowych schodkach, stukając swoimi ciężkimi butami. Zerknęłam na panel kontrolujący monitoring pomieszczenia oraz działanie włazu i haków, trzymających szklaną puszkę.
   – Loki – odezwałam się, stając tuż przed szybą.
   Brat Thora powolnie podniósł głowę i błysnął na mnie jasnymi ślepiami. Pierwszy krok zrobił dopiero po jakimś czasie, jednak kolejny był znacznie pewniejszy.
   – Czy my się znamy?
   – Nie – odparłam. – Choć wiem, kim jesteś.
   Loki uśmiechnął się kpiąco. Stanął blisko szyby, a ja przez chwilę miałam wrażenie, że między nami nie ma żadnej przeszkody.
   – Możemy uniknąć skutków twoich działań.
   – A więc po to tu jesteś? By prawić mi kazania?
   – Staram ci się pomóc.
   Loki zaśmiał się chłodno, a następnie spojrzał na mnie groźnie.
   – Nic o mnie nie wiesz. Możesz znać moje imię, ale...
   – Wiem wystarczająco dużo – przerwałam mu. – Nie masz pojęcia w co się pakujesz. Przyszłość nie jest taka, jaką chciałbyś ją widzieć.
   Asgardczyk przyjrzał mi się w ciszy. Podniosłam na niego swój wzrok, a światło, z kilku znajdujących się w pomieszczeniu reflektorów, odbiło się w mych oczach, dodatkowo uwypuklając niecodzienną jasność moich tęczówek. Loki zerwał kontakt wzrokowy, tym razem oglądając mój ubiór. Zmarszczył brwi, odsuwając się od szyby.
   – Jesteś Strażnikiem? – zapytał, szczerze zaskakując mnie swoim pytaniem.
   – Tak, skąd o tym wiesz?
   Mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem.
   – Zabawne, nie sądziłem, że istnieje coś o czym mogłaś nie wiedzieć.
   Także się uśmiechnęłam. Spojrzałam za siebie, zatrzymując wzrok na panelu kontrolującym więzienie.
   – Czy rozmawiałeś z Thanosem? – spytałam, wpatrując się w przycisk otwierający szklane wrota więzienia.
   – Nie, z jego wysłannikiem.
   – Nie wiesz zatem, jakie ma plany?
   – Czy nie powinnaś tego wiedzieć?
   Parsknęłam, spojrzawszy w oczy Lokiego,
   – Rzecz w tym, że w każdym alternatywnym świecie te same osoby mogą być nieco inne. Multiwersum generuje nieskończoną ilość prawdopodobieństw. Gdzieś indziej mógłbyś zajmować właśnie miejsce Thora, siedzącego wspólnie z resztą Avengers.
   – Kogo?
   – Mniejsza, obgadasz to później. – Machnęłam ręką, mrucząc pod nosem.
   Spojrzałam w stronę kamery skierowanej centralnie w moją stronę. Po raz kolejny poczułam się bardzo dziwnie, zupełnie jakby powietrze wokół mnie stało się bardzo gęste, a jakikolwiek wykonywany przeze mnie ruch sprawiał mi wielką trudność. Skierowałam wzrok na panel kontrolny, do którego podeszłam.

*Wypuść Lokiego*

*Odejdź*

Komentarze