Odejdź
Spojrzałam na podświetlony obraz więzienia Lokiego oraz na przycisk uruchamiający właz, a także inne kontrolki rozsuwające szybę lub odbezpieczające haki. Po dłuższej chwili milczenia, w trakcie której Loki wpatrywał się w moją postać palącym i ponaglającym wzrokiem, zdecydowałam się opuścić pomieszczenie.
Przeszłam przez korytarz, kierując się w stronę laboratorium, gdzie wyczułam obecność kilku członków załogi. Przez szybę dostrzegłam doktora Bannera oraz Starka pracujących nad odnalezieniem Tesseraktu. Weszłam do środka, a Tony podniósł na mnie wzrok. Bruce zerknął kątem oka na kolegę, potem na mnie, a następnie zwrócił się w stronę jednego z komputerów, ustawiając odpowiednie dane do wyszukania Tesseraktu.
– I jak? – zapytał Tony, odsuwając od siebie ekran, by na mnie spojrzeć.
– Nie dowiedziałam się zbyt wiele.
– A o co pytałaś?
– Tony – zaczęłam, spuściwszy wzrok z uśmiechem – dobrze wiesz, że nie możesz za dużo wiedzieć.
Mężczyzna mruknął pod nosem coś w stylu: "oj tam" i powrócił do swojej pracy.
– Nie podoba mi się to – odezwał się po jakimś czasie Banner, a oboje spojrzeliśmy w jego stronę. – Ty mi się nie podobasz. – Wskazał na mnie. – Krąży wokół ciebie jakaś... mistyczna atmosfera tajemnicy. Nie mówisz o sobie nic, a też nie wyglądasz na osobę, która działa w zespole, tak jak my.
– To prawda, zazwyczaj pracuje solo – odparłam. – Ale wy też do nie tak dawna pozostawaliście w rozsypce – stwierdziłam, stając naprzeciw Bruce'a.
Banner spojrzał na mnie kątem oka, a następnie wpisał coś na panelu dotykowym. Nastała chwila ciszy, podczas której Tony ukradkiem skierował w moją stronę miniaturowy skaner. Kiedy usłyszałam ciche piknięcie, spojrzałam przez ramię, a Stark wykonał gwałtowny gest dłonią, przerzucając obraz ze skanera na najbliższy ekran dotykowy.
– Zobacz, doktorku – mruknął.
– Czy to... ona? – spytał, przytrzymując swoje okulary korekcyjne bardzo blisko oczu, jakby upewniając się, że to co widzi jest prawdą.
– Tak jest – odpowiedział zadowolony z siebie Tony, bawiąc się skanerem w dłoniach. – I właśnie, wampirku, mam dla ciebie doskonałe imię.
Na dźwięk słowa "wampirku" Bruce spojrzał na mnie niespokojnie, jednak ja już na niego nie patrzyłam. Swoją uwagę poświęciłam Tony'emu, powoli zmierzającemu w moją stronę. Mężczyzna położył swoją szorstką dłoń, noszącą znamiona pracy fizycznej, na moim lewym ramieniu.
– Morgan.
Otworzyłam usta i niemal natychmiast je z powrotem zamknęłam. Delikatnie położyłam rękę na jego dłoni, by odsunąć ją od siebie.
– Nie, Tony.
– Czemu? Bardzo do ciebie pasuje – zdziwił się.
– Zaufaj mi – odparłam. – Znajdziesz dla tego imienia tysiąckroć lepsze zastosowanie. Nawet trzy tysiące lepsze.
Stark spojrzał na mnie badawczo, ale cofnął rękę. Powrócił do swoich zajęć, a ja odeszłam, kierując się w stronę mostka, na którym chciałam znaleźć Nicka Fury'ego. Weszłam do środka, zastając siedzącą przy stole Natashę oraz dyrektora S.H.I.E.L.D. Kiedy zobaczyli moją postać, umilkli.
– I jak nasz bóg psot? – spytał Fury.
– Niezbyt rozmowny – odparłam.
Spojrzałam na Natashę, z którą po raz pierwszy spotkałam się twarzą w twarz. Lata treningu szpiegowskiego, jaki musiała przejść, aby stać się zabójczo skutecznym agentem, pozwoliły jej na ukrycie swoich emocji oraz pytań, które aż paliły gardło, chcąc wydostać się na zewnątrz.
– Niedługo go zobaczysz – powiedziałam, patrząc Natashy prosto w oczy – ale będzie mu potrzebna terapia wstrząsowa.
Agentka Romanow patrzyła na mnie z pewnym chłodem, nie zdradzając nawet najmniejszej oznaki jakiegokolwiek zaskoczenia. Byłam pod wrażeniem jej umiejętności. Nick Fury obserwował mnie w milczeniu, zwracając na siebie moją uwagę. Sekundy zdawały się mijać w zastraszonym tempie, sprawiając, że zaistniała sytuacja stawała się coraz to dziwniejsza. Patrzyłam na mężczyznę, nieustannie zadając sobie jedno pytanie w myślach – czy powinnam mu powiedzieć o infiltracji S.H.I.E.L.D?
*Powiedz*
*Nie mów*
Przeszłam przez korytarz, kierując się w stronę laboratorium, gdzie wyczułam obecność kilku członków załogi. Przez szybę dostrzegłam doktora Bannera oraz Starka pracujących nad odnalezieniem Tesseraktu. Weszłam do środka, a Tony podniósł na mnie wzrok. Bruce zerknął kątem oka na kolegę, potem na mnie, a następnie zwrócił się w stronę jednego z komputerów, ustawiając odpowiednie dane do wyszukania Tesseraktu.
– I jak? – zapytał Tony, odsuwając od siebie ekran, by na mnie spojrzeć.
– Nie dowiedziałam się zbyt wiele.
– A o co pytałaś?
– Tony – zaczęłam, spuściwszy wzrok z uśmiechem – dobrze wiesz, że nie możesz za dużo wiedzieć.
Mężczyzna mruknął pod nosem coś w stylu: "oj tam" i powrócił do swojej pracy.
– Nie podoba mi się to – odezwał się po jakimś czasie Banner, a oboje spojrzeliśmy w jego stronę. – Ty mi się nie podobasz. – Wskazał na mnie. – Krąży wokół ciebie jakaś... mistyczna atmosfera tajemnicy. Nie mówisz o sobie nic, a też nie wyglądasz na osobę, która działa w zespole, tak jak my.
– To prawda, zazwyczaj pracuje solo – odparłam. – Ale wy też do nie tak dawna pozostawaliście w rozsypce – stwierdziłam, stając naprzeciw Bruce'a.
Banner spojrzał na mnie kątem oka, a następnie wpisał coś na panelu dotykowym. Nastała chwila ciszy, podczas której Tony ukradkiem skierował w moją stronę miniaturowy skaner. Kiedy usłyszałam ciche piknięcie, spojrzałam przez ramię, a Stark wykonał gwałtowny gest dłonią, przerzucając obraz ze skanera na najbliższy ekran dotykowy.
– Zobacz, doktorku – mruknął.
– Czy to... ona? – spytał, przytrzymując swoje okulary korekcyjne bardzo blisko oczu, jakby upewniając się, że to co widzi jest prawdą.
– Tak jest – odpowiedział zadowolony z siebie Tony, bawiąc się skanerem w dłoniach. – I właśnie, wampirku, mam dla ciebie doskonałe imię.
Na dźwięk słowa "wampirku" Bruce spojrzał na mnie niespokojnie, jednak ja już na niego nie patrzyłam. Swoją uwagę poświęciłam Tony'emu, powoli zmierzającemu w moją stronę. Mężczyzna położył swoją szorstką dłoń, noszącą znamiona pracy fizycznej, na moim lewym ramieniu.
– Morgan.
Otworzyłam usta i niemal natychmiast je z powrotem zamknęłam. Delikatnie położyłam rękę na jego dłoni, by odsunąć ją od siebie.
– Nie, Tony.
– Czemu? Bardzo do ciebie pasuje – zdziwił się.
– Zaufaj mi – odparłam. – Znajdziesz dla tego imienia tysiąckroć lepsze zastosowanie. Nawet trzy tysiące lepsze.
Stark spojrzał na mnie badawczo, ale cofnął rękę. Powrócił do swoich zajęć, a ja odeszłam, kierując się w stronę mostka, na którym chciałam znaleźć Nicka Fury'ego. Weszłam do środka, zastając siedzącą przy stole Natashę oraz dyrektora S.H.I.E.L.D. Kiedy zobaczyli moją postać, umilkli.
– I jak nasz bóg psot? – spytał Fury.
– Niezbyt rozmowny – odparłam.
Spojrzałam na Natashę, z którą po raz pierwszy spotkałam się twarzą w twarz. Lata treningu szpiegowskiego, jaki musiała przejść, aby stać się zabójczo skutecznym agentem, pozwoliły jej na ukrycie swoich emocji oraz pytań, które aż paliły gardło, chcąc wydostać się na zewnątrz.
– Niedługo go zobaczysz – powiedziałam, patrząc Natashy prosto w oczy – ale będzie mu potrzebna terapia wstrząsowa.
Agentka Romanow patrzyła na mnie z pewnym chłodem, nie zdradzając nawet najmniejszej oznaki jakiegokolwiek zaskoczenia. Byłam pod wrażeniem jej umiejętności. Nick Fury obserwował mnie w milczeniu, zwracając na siebie moją uwagę. Sekundy zdawały się mijać w zastraszonym tempie, sprawiając, że zaistniała sytuacja stawała się coraz to dziwniejsza. Patrzyłam na mężczyznę, nieustannie zadając sobie jedno pytanie w myślach – czy powinnam mu powiedzieć o infiltracji S.H.I.E.L.D?
*Powiedz*
*Nie mów*
Komentarze
Prześlij komentarz