Pośród Śmierciożerców - 15.
15.
Yaxley
podniósł się na chwiejnych nogach i oparł o pobliską ścianę.
Mrużył oczy, nadal odczuwając ból, ale zdecydował się
obserwować dalszy przebieg inicjacji.
Tymczasem Malfoy, który nadal był w swojej futrzanej szacie z maską na głowie, rzucił w stronę dwudziestolatki laskę dżentelmeńską, a sam uniósł swoją własną z głową węża.
Zakręcili młynka laskami i ukłonili się, patrząc sobie w oczy. Podczas ich pojedynków Katharina odkryła, że laseczki są zdecydowanie jej słabą stroną. Nie dlatego, że są bronią tępą, lecz dlatego, że nie mogła nimi zadawać tak szybkich uderzeń jak swoimi toporkami. Lucjusz zamachnął się i wymierzył cios w bok, który Katharina zablokowała jednym końcem laski. Blondyn obrócił się z gracją, wprawiając w ruch jego platynowe włosy i płaszcz, uderzył, a dziewczyna zablokowała go tuż nad jej głową, przez swoją nieuwagę podkładając swoje palce u prawej ręki pod jego laskę. Teraz pulsowały boleśnie, znacznie utrudniając trzymanie kija. Lucjusz obrócił się ponownie i zamachnął się w szyję. Obroniła się, trzymając laskę w jednej ręce, jednak mężczyzna naparł na nią ze zdwojoną siłą. Jego kij zsunął się i główka węża przejechała ostrymi kłami po jej ramieniu. Syknęła, czując sączącą się powoli, ciepłą krew.
Malfoy wykorzystał chwilę słabości dziewczyny, która zwróciła uwagę na swoje ramię, złapał odwrotnie laskę (główka węża była teraz u dołu), zahaczył szybkim ruchem kij dziewczyny o ostre zęby węża i rozbroił ją, szarpnąwszy broń w górę. Laska przeleciała i posłusznie wylądowała na posadzce za plecami blondyna. Dziewczyna rzuciła się do przodu, wykonując przewrót, tym samym ochraniając się przed uderzeniem tępą stroną główki w tył czaszki. Złapała za laskę, przeturlała się na plecy i widząc Lucjusza, który stanął przed nią i zamachnął się oburącz, złapała za laskę z dwóch stron i obroniła się przed ciosem. Kły wężowej główki wbiły się w łapczywie w smukłe drewno broni dziewczyny i roztrzaskały ją na dwie części. Lucjusz odskoczył, a Katharina pochwyciła pewniej, teraz już dwie, tępe bronie i natarła na przeciwnika. Malfoy walczył zacięcie, blokował każdy jej cios, ale ona uderzała coraz szybciej i szybciej, aż w końcu była naprawdę blisko niego. Jedną połówkę laski podłożyła mu za kolano, a stopą wytrąciła jego nogę z równowagi. Przeniósł ciężar ciała na prawą nogę, jednak dziewczyna znalazła się za jego plecami, pociągnęła go w swoją stronę, przystawiając złamany koniec do jego gardła.
Narcyza poruszyła się niespokojnie, a Katharina mrugnęła do niej. Dwudziestolatka pozwoliła Malfoyowi na odzyskanie równowagi, odrzuciła ostre pozostałości po swojej broni i podniosła laskę Lucjusza, która upadła gdy przejęła nad nim kontrolę. Schyliła przed nim głowę i wyciągnęła ręce z przedmiotem przed siebie. Malfoy miał nieco spokojniejszy oddech od niej i zdawał się być z niej dumny. Nic dziwnego. W końcu to on ją uczył tej walki. Dotknął jedną ręką swojej laski i powolnym ruchem podniósł ją, po czym oparł się na niej, wyciągnął wolną ręką różdżkę zza pazuchy i skierował ją na krwawiącą ranę dziewczyny.
— Dziękuję, Lucjuszu — mruknęła, czując kojące uczucie, ogarniające jej palące miejsce.
Skinął głową i uśmiechnął się do niej, ledwie zauważalnie. Podszedł do swojej żony i objął ją ramieniem w pasie. Narcyza posłała mu zmartwione spojrzenie, ale odpowiedział jej pokrzepiającym wzrokiem, w którym czaiło się zapewnienie, że wszystko jest w porządku.
— Imponujące — oświadczył Voldemort, a przez szereg przeszedł pomruk aprobaty. — Bellatriks, twoja kolej.
Brunetka z morderczym wyrazem twarzy stanęła naprzeciw Kathariny. Miała na sobie zwykłą szatę czarownicy, jednak nie przeszkadzało to w odczuwaniu strachu przed jej osobą. Wyciągnęła zdecydowanym ruchem grubą u nasady różdżkę i wycelowała nią w dziewczynę. Nim ta zdążyła zareagować, promień jasnozielonego światła wystrzelił w jej stronę. Instynktownie odchyliła się do tyłu, najbardziej jak tylko mogła, jednakże siła zaklęcia zbiła ją z nóg tak, że w rezultacie po raz kolejny czuła ciepło drewnianej podłogi.
— Avadą?! — wrzasnęła zszokowana.
Zerknęła szybko do tyłu, by upewnić się, że zwolennicy Voldemorta tak jak ona, zdążyli się uchronić przed zaklęciem, i kiedy upewniła się co do tego, stanęła pewnie na nogach. Nie trwało to jednak długo, gdyż musiała raz po raz odbijać różne zaklęcia. Nie było to łatwe, gdyż nigdy nie była dobra w różdżkowych pojedynkach, a ostatnimi czasy używała tylko magii bezróżdżkowej, więc nie było mowy o praktyce. Obiecała sobie, że się w tym poprawi, ale na chwilę obecną jej szanse zwycięstwa były mniejsze od zera.
— Protego! — machnęła prawą ręką, odbijając zaklęcie żądlące.
Tarcza była słabsza od tej rzuconej parę sekund temu, więc Katharina odleciała na dwa metry do tyłu, ledwo łapiąc równowagę. Szaleńczy błysk w oczach Bellatriks mignął na chwilę przed kolejnym zaklęciem.
— Diffindo!
Katharina usłyszała trzask rozrywanej szaty w okolicach brzucha, a zaraz po tym piekący ból. Ucisnęła jedną ręką rozcięcie, a drugą uniosła wysoko, w geście poddania.
— Koniec, koniec. Nie dam rady.
Bellatriks prychnęła zupełnie, jakby się tego spodziewała. Usłyszała ruch za swoimi plecami, a po chwili jedwabisty głos odezwał się niedaleko jej ucha:
— Episkey.
— Dwie wygrane, jedna przegrana. Podejrzewam, że gdybym zezwolił ci na używanie twoich zdolności, nie przegrałabyś tak szybko — powiedział Voldemort. — Mimo to daję ci szansę. Śmierciożercy, wydajcie wyrok. Chyba, że ty, Travers, zadecydujesz o tym ostatnim testem.
— Z całym szacunkiem, mój panie, ale wiem, że dziewczyna by ze mną wygrała. Jest bardzo szybka.
Zapadła chwila ciszy. Katharina skinęła głową w podzięce Severusowi, który wstał i wrócił do szeregu. Zwolennicy Voldemorta rzucali sobie ukradkowe spojrzenia, wymieniając szeptem uwagi.
— Jesteśmy za przydzieleniem — odezwał się Lucjusz Malfoy po naradzie z Rudolfusem, Rabastanem i Dołohowem.
— Bello? — spytał łagodnie Czarny Pan.
Bellatriks odwróciła się w jego stronę i wzruszyła lekko ramionami.
— Niech będzie.
— Dobrze zatem. Katharino, podejdź tutaj — rozkazał.
Dziewczyna podniosła się najszybciej, jak tylko w tej chwili mogła i uklęknęła przed Czarnym Panem, który złapał jej lewe przedramię, podwinął rękaw i przyłożył swoją różdżkę do wypalonego Mrocznego Znaku. Poczuła rwący ból, lecz dzielnie wytrwała, pozwalając sobie tylko na mocne zaciśnięcie szczęki.
— Gotowe. Witamy w Wewnętrznym Kręgu, Koners.
Podniosła się z uśmiechem na ustach. I choć zdobyte dzisiaj rany dawały o sobie znać, nie mogła oprzeć się uczuciu satysfakcji, który na chwilę obecną wypełnił jej umysł.
Połowa. Połowa jej planu została właśnie wypełniona.
Tymczasem Malfoy, który nadal był w swojej futrzanej szacie z maską na głowie, rzucił w stronę dwudziestolatki laskę dżentelmeńską, a sam uniósł swoją własną z głową węża.
Zakręcili młynka laskami i ukłonili się, patrząc sobie w oczy. Podczas ich pojedynków Katharina odkryła, że laseczki są zdecydowanie jej słabą stroną. Nie dlatego, że są bronią tępą, lecz dlatego, że nie mogła nimi zadawać tak szybkich uderzeń jak swoimi toporkami. Lucjusz zamachnął się i wymierzył cios w bok, który Katharina zablokowała jednym końcem laski. Blondyn obrócił się z gracją, wprawiając w ruch jego platynowe włosy i płaszcz, uderzył, a dziewczyna zablokowała go tuż nad jej głową, przez swoją nieuwagę podkładając swoje palce u prawej ręki pod jego laskę. Teraz pulsowały boleśnie, znacznie utrudniając trzymanie kija. Lucjusz obrócił się ponownie i zamachnął się w szyję. Obroniła się, trzymając laskę w jednej ręce, jednak mężczyzna naparł na nią ze zdwojoną siłą. Jego kij zsunął się i główka węża przejechała ostrymi kłami po jej ramieniu. Syknęła, czując sączącą się powoli, ciepłą krew.
Malfoy wykorzystał chwilę słabości dziewczyny, która zwróciła uwagę na swoje ramię, złapał odwrotnie laskę (główka węża była teraz u dołu), zahaczył szybkim ruchem kij dziewczyny o ostre zęby węża i rozbroił ją, szarpnąwszy broń w górę. Laska przeleciała i posłusznie wylądowała na posadzce za plecami blondyna. Dziewczyna rzuciła się do przodu, wykonując przewrót, tym samym ochraniając się przed uderzeniem tępą stroną główki w tył czaszki. Złapała za laskę, przeturlała się na plecy i widząc Lucjusza, który stanął przed nią i zamachnął się oburącz, złapała za laskę z dwóch stron i obroniła się przed ciosem. Kły wężowej główki wbiły się w łapczywie w smukłe drewno broni dziewczyny i roztrzaskały ją na dwie części. Lucjusz odskoczył, a Katharina pochwyciła pewniej, teraz już dwie, tępe bronie i natarła na przeciwnika. Malfoy walczył zacięcie, blokował każdy jej cios, ale ona uderzała coraz szybciej i szybciej, aż w końcu była naprawdę blisko niego. Jedną połówkę laski podłożyła mu za kolano, a stopą wytrąciła jego nogę z równowagi. Przeniósł ciężar ciała na prawą nogę, jednak dziewczyna znalazła się za jego plecami, pociągnęła go w swoją stronę, przystawiając złamany koniec do jego gardła.
Narcyza poruszyła się niespokojnie, a Katharina mrugnęła do niej. Dwudziestolatka pozwoliła Malfoyowi na odzyskanie równowagi, odrzuciła ostre pozostałości po swojej broni i podniosła laskę Lucjusza, która upadła gdy przejęła nad nim kontrolę. Schyliła przed nim głowę i wyciągnęła ręce z przedmiotem przed siebie. Malfoy miał nieco spokojniejszy oddech od niej i zdawał się być z niej dumny. Nic dziwnego. W końcu to on ją uczył tej walki. Dotknął jedną ręką swojej laski i powolnym ruchem podniósł ją, po czym oparł się na niej, wyciągnął wolną ręką różdżkę zza pazuchy i skierował ją na krwawiącą ranę dziewczyny.
— Dziękuję, Lucjuszu — mruknęła, czując kojące uczucie, ogarniające jej palące miejsce.
Skinął głową i uśmiechnął się do niej, ledwie zauważalnie. Podszedł do swojej żony i objął ją ramieniem w pasie. Narcyza posłała mu zmartwione spojrzenie, ale odpowiedział jej pokrzepiającym wzrokiem, w którym czaiło się zapewnienie, że wszystko jest w porządku.
— Imponujące — oświadczył Voldemort, a przez szereg przeszedł pomruk aprobaty. — Bellatriks, twoja kolej.
Brunetka z morderczym wyrazem twarzy stanęła naprzeciw Kathariny. Miała na sobie zwykłą szatę czarownicy, jednak nie przeszkadzało to w odczuwaniu strachu przed jej osobą. Wyciągnęła zdecydowanym ruchem grubą u nasady różdżkę i wycelowała nią w dziewczynę. Nim ta zdążyła zareagować, promień jasnozielonego światła wystrzelił w jej stronę. Instynktownie odchyliła się do tyłu, najbardziej jak tylko mogła, jednakże siła zaklęcia zbiła ją z nóg tak, że w rezultacie po raz kolejny czuła ciepło drewnianej podłogi.
— Avadą?! — wrzasnęła zszokowana.
Zerknęła szybko do tyłu, by upewnić się, że zwolennicy Voldemorta tak jak ona, zdążyli się uchronić przed zaklęciem, i kiedy upewniła się co do tego, stanęła pewnie na nogach. Nie trwało to jednak długo, gdyż musiała raz po raz odbijać różne zaklęcia. Nie było to łatwe, gdyż nigdy nie była dobra w różdżkowych pojedynkach, a ostatnimi czasy używała tylko magii bezróżdżkowej, więc nie było mowy o praktyce. Obiecała sobie, że się w tym poprawi, ale na chwilę obecną jej szanse zwycięstwa były mniejsze od zera.
— Protego! — machnęła prawą ręką, odbijając zaklęcie żądlące.
Tarcza była słabsza od tej rzuconej parę sekund temu, więc Katharina odleciała na dwa metry do tyłu, ledwo łapiąc równowagę. Szaleńczy błysk w oczach Bellatriks mignął na chwilę przed kolejnym zaklęciem.
— Diffindo!
Katharina usłyszała trzask rozrywanej szaty w okolicach brzucha, a zaraz po tym piekący ból. Ucisnęła jedną ręką rozcięcie, a drugą uniosła wysoko, w geście poddania.
— Koniec, koniec. Nie dam rady.
Bellatriks prychnęła zupełnie, jakby się tego spodziewała. Usłyszała ruch za swoimi plecami, a po chwili jedwabisty głos odezwał się niedaleko jej ucha:
— Episkey.
— Dwie wygrane, jedna przegrana. Podejrzewam, że gdybym zezwolił ci na używanie twoich zdolności, nie przegrałabyś tak szybko — powiedział Voldemort. — Mimo to daję ci szansę. Śmierciożercy, wydajcie wyrok. Chyba, że ty, Travers, zadecydujesz o tym ostatnim testem.
— Z całym szacunkiem, mój panie, ale wiem, że dziewczyna by ze mną wygrała. Jest bardzo szybka.
Zapadła chwila ciszy. Katharina skinęła głową w podzięce Severusowi, który wstał i wrócił do szeregu. Zwolennicy Voldemorta rzucali sobie ukradkowe spojrzenia, wymieniając szeptem uwagi.
— Jesteśmy za przydzieleniem — odezwał się Lucjusz Malfoy po naradzie z Rudolfusem, Rabastanem i Dołohowem.
— Bello? — spytał łagodnie Czarny Pan.
Bellatriks odwróciła się w jego stronę i wzruszyła lekko ramionami.
— Niech będzie.
— Dobrze zatem. Katharino, podejdź tutaj — rozkazał.
Dziewczyna podniosła się najszybciej, jak tylko w tej chwili mogła i uklęknęła przed Czarnym Panem, który złapał jej lewe przedramię, podwinął rękaw i przyłożył swoją różdżkę do wypalonego Mrocznego Znaku. Poczuła rwący ból, lecz dzielnie wytrwała, pozwalając sobie tylko na mocne zaciśnięcie szczęki.
— Gotowe. Witamy w Wewnętrznym Kręgu, Koners.
Podniosła się z uśmiechem na ustach. I choć zdobyte dzisiaj rany dawały o sobie znać, nie mogła oprzeć się uczuciu satysfakcji, który na chwilę obecną wypełnił jej umysł.
Połowa. Połowa jej planu została właśnie wypełniona.
Kocham to 😍
OdpowiedzUsuń