Dziewczyna ze Slytherinu - 56.
56.
Cassandra obudziła się pełna energii oraz podekscytowania, zdając sobie sprawę z tego, że to właśnie tego dnia rozpoczyna swoją praktyczną część szkolenia. Sprawnie wskoczyła w swoje ubranie, spięła spinką włosy, mając na uwadze bezpieczeństwo w trakcie przyrządzania eliksirów. Gdy wyszła ze swoich komnat, by jak co dzień zjeść z Severusem śniadanie, miała na sobie lekki makijaż, podkreślający jedynie jej długie rzęsy. Młoda kobieta przysiadła się do stolika, zajmując miejsce w fotelu i uśmiechnęła się lekko, widząc pyszną owsiankę ze świeżymi owocami: borówkami i malinami. Nigdzie nie było jednak śladu Snape'a, dlatego też przez kilka minut zwlekała z zabraniem się za jedzenie.
– Dzień dobry, panno Jonkins – przywitał się Severus, schodząc z ukrytych schodów.
Cassandra skinęła głową w odpowiedzi, mając usta pełne smakowitej owsianki. Snape podał jej list, który ze zdziwieniem wzięła i obejrzała.
– Skąd go pan ma? – spytała, przełknąwszy.
– Minerwa mi go przekazała. Był dostarczony do Wielkiej Sali – odparł.
– Aha – mruknęła, rozrywając papier. – Dziękuję.
– Proszę – odpowiedział. – Pospiesz się trochę, chciałbym w miarę wcześnie zacząć.
– Mhm, już – rzekła.
Powróciła do jedzenia jednocześnie śledząc treść dostarczonego jej listu, który najwyraźniej należał do Anwey. Przyjaciółka w żartobliwy sposób opowiedziała jej o swojej rozmowie o pracy, dlatego też Cassandra kilka razy, nie mogąc się powstrzymać, szczerzyła się do zapisanej kartki.
– Panie profesorze? – zawołała Ślizgonka, kiedy skończyła swój posiłek, a list złożyła z powrotem do rozerwanej koperty.
– Tak? – odpowiedział, a jego głos dobiegł z biblioteki, do której się udała.
– Skończyłam.
– To chodź – polecił, otwierając ze zgrzytem drzwi laboratorium.
Cassandra starając się zachować jak najprofesjonalniej pomimo ekscytacji, podążyła za mężczyzną. Ruchem ręki Severus wskazał jej stanowisko, przy którym stanęła, oczekując dalszych instrukcji.
– Wykonaj eliksir na czkawkę.– Poważnie? – spytała z uśmiechem, patrząc na nauczyciela.
– Nie, na żarty – zakpił.
– Przecież to mógłby przyrządzić ślepy paralityk – stwierdziła, kąciki jego ust uniosły się nieznacznie. – Albo Potter z zamkniętymi oczami.
– Ja ustalam zasady, panno Jonkins. A moim obecnym celem jest sprawdzić wszystkie twoje umiejętności, nawet z zakresu podstawowych podstaw – powiedział, obserwując, jak zbiera wszystkie niezbędne składniki..
Ostrożnie, uważając, by żaden słoik nie wyślizgnął jej się z ręki, ustawiła ingrediencje w odpowiednim szyku, odpowiadającym kolejności ich dodawania. Rzuciła przelotne spojrzenie na lawendę, składnik standardowy, czyli ziołową mieszankę, stanowiącą bazę większości wywarów; nalewkę z piołunu oraz śluz szczurokreta. Napełniła zwykły kociołek do połowy wodą, po czym poprosiła Severusa o zapalenie średniego palnika, a sama zabrała się za rozcieranie ziół w moździerzu, dolewając do nich odrobinę nalewki. Kiedy woda się zagotowała, wlała przygotowaną przez siebie papkę, odczekała chwilę i wtedy poczuła ciemną przepaskę na oczach. Wzdrygnęła się, bowiem absolutnie się tego nie spodziewała.
– Nawet Potter za zamkniętymi oczami, powiadasz? – spytał, a gdyby mogła go widzieć, ujrzałaby podstępny uśmiech, goszczący na jego bladej twarzy.
Uśmiechnęła się lekko, nie odwracając głowy w stronę nauczyciela. Prawą ręką namacała słoik z lawendą, z którego wyjęła cztery łodyżki. Szybkim ruchem oddzieliła kwiat od reszty roślinki, uważając, by żaden kwiatostan nie zleciał jej na podłogę. Sięgnęła po chochlę, którą położyła po swojej lewej stronie. Wyciągnęła przed siebie prawą rękę i ostrożnie dotknęła gorącej krawędzi kociołka, zbliżając do niej jednocześnie chochlę. Zamieszała zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara dokładnie cztery razy, a następnie dodała lawendę, zagarniętą po omacku w kupkę. Przesunęła swoją dłoń ostrożnie w prawą stronę, a następnie do przodu, napotykając słoik. Wyjęła korkowe zakrycie z cichym pyknięciem, schyliła się i powąchała zawartość słoika, upewniając się, że jest to śluz szczurokreta. Z odgłosem obrzydzenia odsunęła się, łapiąc jedną dłonią za słoik, a drugą odnajdując pipetę, przy pomocy której nabrała kilka kropel śluzu. Skierowała głowę w stronę bulgoczącej zawartości kociołka. Odliczyła do pięciu, dodała trzy krople śluzu i zamieszała trzykrotnie wywar. Eliksir był gotowy. Całe przygotowanie zajmowało doświadczonej osobie dosłownie parę minut, a niedoświadczonej niewiele więcej.
Cassandra usłyszała szelest szat, a następnie poczuła rękę mistrza eliksirów, odbierającą jej chochlę, którą sprawdził konsystencję eliksiru. Tuż po tym opaska z jej oczu opadła, a młoda kobieta zaczęła mrugać, chcąc szybciej przyzwyczaić oczy do dosyć mocno oświetlonego pomieszczenia.
– Tak sobie teraz pomyślałam, panie profesorze – zaczęła, przecierając powieki. – Gdyby ktoś chciał użyć zaklęcia przywołującego, by zażyć ten eliksir, to miałby czkawkę...
– Logiczne.
– Ale niech mi pan da skończyć. Więc, gdyby chciał przywołać i podczas wypowiadania Accio akurat miałby napad czkawki? Wyobraża pan to sobie? – Uśmiechnęła się szeroko, na wizję takiej sytuacji.
Severus spojrzał na nią dziwnie, jakby użalając się nad jej beznadziejnym poczuciem humoru, lecz jego pozornie poważny wyraz twarzy zdradziło drgnięcie kącika ust.
– Teraz Bahanocyd – oznajmił.
Po upływie około godziny Cassandra za pozwoleniem mistrza eliksirów szukała książki, która mogłaby jej pomóc w opracowaniu eliksiru leczącego skutki uboczne zaklęcia torturującego – Cruciatusa. Przeglądała właśnie spis treści tomu zatytułowanego O sztuce dobierania składników, gdy usłyszała dziwny odgłos dochodzący z salonu.
– Teraz Bahanocyd – oznajmił.
Po upływie około godziny Cassandra za pozwoleniem mistrza eliksirów szukała książki, która mogłaby jej pomóc w opracowaniu eliksiru leczącego skutki uboczne zaklęcia torturującego – Cruciatusa. Przeglądała właśnie spis treści tomu zatytułowanego O sztuce dobierania składników, gdy usłyszała dziwny odgłos dochodzący z salonu.
– Profesorze? – spytała, zamykając z cichym plaskiem książkę. Odłożyła ją na miejsce i wyjrzała zza regału. – Panie profesorze? – powtórzyła, lecz nikt jej nie odpowiedział.
Zaintrygowania i nieco zaniepokojona podeszła do drzwi biblioteki, które uchyliła, wyglądając do salonu. Nie zobaczyła tam nikogo, jednak jej wzrok przykuły rozwarte na oścież drzwi od sypialni. Powoli, czując wzrastający niepokój, podeszła do sypialni i niemal natychmiast rzuciła się w stronę leżącego po drugiej stronie łóżka czarodzieja. W momencie, kiedy przeszła przez futrynę, Snape dźwignął się na chwiejące się nogi i wycelował w nią różdżką. Cassandra instynktownie dała nura i rzuciła się za fotel, unikając zaklęcia rozbrajającego. Spojrzała zszokowana na Severusa i wnet zrozumiała, że to nie ten sam mężczyzna, jakiego znała. Był pod działaniem jakiegoś zaklęcia, czy uroku, co objawiało się nie tylko agresją, połączoną z brakiem możliwości rozpoznania znanej mu osoby, ale także z niewiarygodnie małymi źrenicami, pomimo panującego w pokoju półmroku.
– Panie profesorze! – zawołała, chcąc przywołać go do rozsądku. – To ja!
Snape zamrugał, a Cassandra ostrożnie wyjrzała zza fotela, czując walące niczym młot serce.
– Już? – spytała, patrząc na niego badawczo.
Mężczyzna skinął lekko głową, opierając się o barierkę. Ślizgonka stanęła niedaleko niego, pozostając w gotowości do jakiegokolwiek uniku. Severus złapał spory oddech i przymknął oczy, a Cassandra trochę się uspokoiła. Spojrzała w bok, odwracając uwagę od swego przeciwnika. Opętany urokiem Snape rzucił się na nią i, łapiąc ją za gardło, podniósł w górę, opierając jej plecy o ścianę. Ślizgonka złapała go za przedramię, chcąc uwolnić się z silnego uścisku. Działając instynktownie odepchnęła go swoją nogą, opierając swoją stopę na jego klatce piersiowej. Były śmierciożerca upadł na łóżko i natychmiast rzucił się w stronę różdżki wypuszczonej z ręki. Cassandra zareagowała błyskawicznie, powalając go na plecy.
– Severusie! – zawołała, przygważdżając go do materaca.
Jej znaczną przewagą okazał się fakt, że efekt, pod wpływem którego znalazł się unieruchomiony przez dużo lżejszą od niego Ślizgonkę Severus okazał się osłabiony. Młoda kobieta usiadła na nim okrakiem, opierając połowę swojej masy na jego nadgarstkach.
– Severusie! – powtórzyła, jednak nie widząc żadnego skutku, zabrała jedną rękę, wymierzyła mu policzek i ryknęła: – Snape!!
Mężczyzna znieruchomiał, a Cassandra przez chwilę pomyślała sobie, że stała się mordercą. Po kilku sekundach mistrz eliksirów zamrugał, spojrzał spod przymrużonych powiek na siedzącą na nim kobietę i powiedział:
Mężczyzna znieruchomiał, a Cassandra przez chwilę pomyślała sobie, że stała się mordercą. Po kilku sekundach mistrz eliksirów zamrugał, spojrzał spod przymrużonych powiek na siedzącą na nim kobietę i powiedział:
– Cholerny Cruciatus. – Ślizgonka zabrała dłonie z jego nadgarstków, jednak nie myślała nawet o zmianie pozycji. – Nie miałem nad sobą panowania.
– Dlaczego mi pan o tym wcześniej nie wspominał?
– Bo pierwszy raz coś takiego przeżyłem – odparł, gładząc się po policzku.
– Eee, ale pamięta pan, co się wydarzyło? – spytała, widząc jego minę.
– Oczywiście. Nieźle mi przyłożyłaś. – Uśmiechnął się słabo, lecz natychmiast spoważniał. – Wiesz co to znaczy, Jonkins?
– Że musimy wynaleźć eliksir na Cruciatusa?
– Nie, że musisz znaleźć innego mistrza eliksirów – odparł.
– Mowy nie ma – uparła się, podkreślając swoje słowa założonymi rękoma.
– Znam jednego. Ma zdecydowanie przyjemniejsze metody i jestem pewny, że przekaże ci odpowiednią wiedzę.
– Kiedy ja nie chcę żadnych innych przyjemniejszych metod.
– Mogłaś zginąć, głupia. Jonkins, zastanów się, co ty mówisz.
– Doskonale zdaje sobie z tego sprawę. I poza tym, nie zginęłabym, bo był pan zbyt słaby i celował nie tym zaklęciem, co trzeba.
Severus pokręcił głową.
– Jesteś głupia. Nie znajdziemy tego eliksiru.
– Niech pan przestanie być pesymistą – mruknęła, przytulając policzek do jego klatki piersiowej.
– Widzisz – zaczął, obniżając nieco głos – nie jestem ani optymistą, ani pesymistą, tylko realistą. Gdybym był pesymistą, w obecnej sytuacji myślałbym o tym, że mogłem cię zabić. Gdybym był optymistą, cieszyłbym się z sytuacji, w jakiej obecnie się znaleźliśmy. – Cassandra poczuła, jak na jej policzki wstępują głębokie rumieńce. – Ale, że jestem realistą, to myślę o tym, że siedząc na moich biodrach uciskasz bardzo wrażliwe miejsce – stwierdził, przesuwając dłonie na jej nogi, by podciągnąć ją nieco w górę. – Mhm, tak lepiej.
Cassandra nie odpowiedziała, czując ogromne zawstydzenie i jednocześnie dziękując Merlinowi w myślach, że w sypialni jest tak ciemno.
– Powinnam iść – mruknęła po jakimś czasie, zsuwając się z mężczyzny.
– Zdecydowanie – odparł, nie zmieniając pozycji.
– To idę – poinformowała, ale poczuła silną dłoń na swoim nadgarstku, która przyciągnęła ją z powrotem na łóżko.
– Zdecydowanie powinnaś iść – powtórzył.
– To dlaczego pan mnie nie puści? – parsknęła, patrząc na niego kątem oka. Severus przysunął ją bardzo blisko siebie, obejmując w okolicach brzucha, a następnie zamknął oczy.
O matulu
OdpowiedzUsuń: )))
UsuńAAAAAAAAaaaaaaaa!!!!!!!!!!! Wiedziałam!!! Mówiłam że dojdzie między nimi do zbliżenia!!!! TAK!!!!
OdpowiedzUsuńKocham cię za ten rozdział!!!! Cudowne umilenie chwili po dzisiejszych egzaminch.
Specjalnie dla ciebie, bo miałam w planach co innego! 😄
UsuńJSSKSKDKKDSKSNSNNSNSDKKSK W KOŃCU!!!!!
OdpowiedzUsuńKiedy następny?? 😍🖤
OdpowiedzUsuńNa 95% dziś wieczorem 😄
UsuńMerlinie! 💞 kocham cię za tą końcówkę 😂
OdpowiedzUsuńDzięki ❤️😄
UsuńAle z ciebie Polsat xD a tak w ogóle, znalazłam błąd "Ostrożnie, uważając, by żaden SŁOI nie wyślizgnął jej się..."
OdpowiedzUsuńJaki polsat! xD Dzięki za wyłapanie :)
UsuńAaaa rozpływam sie😍😍😍
OdpowiedzUsuń😁❤️
UsuńNa gacie Merlina kocham!!!!!! ❤❤❤❤ to jest takieee awwww ❤❤❤ cute!!!!!
OdpowiedzUsuńGoooood😭❤️
OdpowiedzUsuń