Dziewczyna ze Slytherinu - 59.
59.
Cassandra skutecznie zabiła swe zaciekawienie osobą Lucjusza Malfoya biorąc do ręki wyjątkowo inspirującą książkę na temat starożytnych sposobów warzenia eliksirów. Siedziała na fotelu obok małego stoliczka, gdzie umieściła pióro, notatnik i kałamarz, gotowe do zanotowania jakiejkolwiek przydatnej informacji.
(...) Kilku starożytnych alchemików, o imionach, jakie do tej pory nie poznał świat czarodziejów, opracowało jedną z pierwszych formuł eliksiru miłosnego, która wiele wieków później została poprawiona i finalnie nazwana Amortencją. Podobnie, jak w dzisiejszych czasach, wywar ten był bardzo niebezpieczny. Amortencja nie wywołuje i nigdy nie wywoływała u pijącego efektu prawdziwej miłości. Objawy spożycia można określić jako nagły wzrost pożądania w stosunku do osoby podającej eliksir, co automatycznie powoduje spadek kontroli człowieka nad jego własnym organizmem. Co ciekawe, Amortencja nie działa na żadne ze zwierząt, dlatego też badania nad nią zajęły tak dużo czasu. Starożytni alchemicy testowali swoje nowe wywary najczęściej na gryzoniach, w szczególności szczurach, które pomimo wypicia eliksiru nie dawały żadnych oznak mogących potwierdzić poprawność uwarzenia eliksiru. W roku 1222 p.n.e jeden z zaangażowanych w próby uwarzenia Amortencji alchemików wściekł się i, nie zważając na ostrzeżenia i próby powstrzymania ze strony swoich współpracowników, wypił niewielką dawkę eliksiru, wyrywając ją z ręki swojego kolegi. Efekt pojawił się natychmiast, uświadamiając alchemikom, przynajmniej tym, którzy zachowali resztki świadomości, o swoim wiekopomnym odkryciu. Pojawił się jednak kolejny problem – odtrucie biednego alchemika. Jak podają najstarsze pisane źródła, ofiarę silnego działania eliksiru zamknięto na pewien czas w klatce, dopóki nie wpadnięto na pomysł podania mu bezoaru – najstarszej odtrutki świata.
Cassandra uśmiechnęła się, oglądając wielobarwne, ruchome ilustracje dodające uroku opisom. Na jednej z nich zobaczyła komiczną scenę z zamkniętym w klatce alchemikiem, którego oczy z czcią wpatrywały się w zmierzającego w jego kierunku wysokiego, siwobrodego mężczyznę z włosami owiniętymi chustą. W jego złożonych dłoniach Ślizgonka dostrzegła niewielki kamyczek – bezoar.
Początkowa receptura wymagała ulepszenia głównie ze względu na wysoką niestabilność wywaru. Dobrane przez alchemików składniki okazały się skuteczne, jednak ofiary prototypu Amortencji często umierały, jeśli nie zostały w porę wyleczone z jej efektów. Doprowadziło to do wybuchu jednej z gorszych wojen w historii starożytności, kiedy to władca Mezopotamii, oszołomiony pięknością córki sławnego wodza z koczowniczego plemienia wojowników, zdobył się na podanie eliksiru swej wybrance, przez co ta niedługo później zmarła, a jej lud okrzyknął władcę Mezopotamii trucicielem.
Przez długie lata Amortencja trafiła na listę zakazanych wywarów, ustępując miejsca innym tego typu wynalazkom. Do powszechnego użycia czarodzieje wprowadzili uroki oraz inne eliksiry miłosne, o nieco słabszym efekcie działania. Jeden z nich, tzw. Strzała Amora, odróżniał się od reszty, głównie ze względu na sposób jego przyrządzenia. Do wywaru, oprócz kilku bardzo pospolitych składników, nieznany czarodziej użył kilku obciętych fragmentów swoich paznokci.
Cassandra skrzywiła się na myśl, że później ktoś musiał to wypić, jednak natychmiast przypomniała sobie o innych równie obleśnych składnikach, jak na przykład śledzionie nietoperza, i powróciła do czytania.
Z jego notatek dowiadujemy się, iż alchemik bardzo cierpiał po stracie swojej ukochanej żony i, jak twierdził, jego miłość do niej zakodowana była w jego genach, dlatego też zdecydował się dodać część swego ciała do wywaru.
"Miłość zakodowana w genach" – pomyślała Cassandra, marszcząc brwi. Sięgnęła po pióro i zrobiła sporą notatkę, zapisując swoje spostrzeżenia na temat czarodzieja dodającego swoje obcięte paznokcie do eliksiru.
Sama postać alchemika owiana jest do tej pory niemałą tajemnicą. Ciekawym zjawiskiem jest fakt, że żadne inne źródło nie podaje dodatkowych informacji na temat samej Strzały Amora, czy nawet okolicznościach, w jakiej ten eliksir został zastosowany. O tajemniczym alchemiku wiemy jedynie, że pod niektórymi notatkami zwykł umieszczać wielką, ozdobną literę A, co mogłoby sugerować inicjał jego imienia lub pseudonimu, lecz nigdy nie zostało to potwierdzone.
Cassandra podniosła się z fotela, wsunęła zakładkę do książki, na wszelki wypadek zaznaczając ostatnią czytaną stronę, po czym skierowała się do wyjścia sypialni, zapominając o swoim zakazie. Po otworzeniu drzwi jej oczom ukazała się znajoma głowa, okryta krótkimi, platynowymi włosami.
– Draco! – zawołała, zwracając uwagę chłopaka.
– Cass! – Uśmiechnął się szeroko, przytulając Ślizgonkę do siebie. – Bardzo się stęskniłem.
– Ja też, ciebie nie widziałam najdłużej. Dostałeś moje pozdrowienia?
– Oczywiście – odpowiedział, puszczając ją. – Nie sądziłem, że cię tu spotkam.
– Severus nic ci nie powiedział? – szepnęła.
– Nie – odpowiedział, zaskoczony. – Jesteście na ty? – spytał równie cicho.
– Od niedawna – odrzekła radośnie, a Draco pokazał jej kciuki uniesione w górę.
– Tak trzymać – dodał. – A ty wiesz, że jestem razem ze swoim tatą?
– Wiem. To znaczy, domyśliłam się, bo tak to niczego bym nie wiedziała – przyznała.
– Są teraz razem w bibliotece. Mój ojciec bardzo się tobą zainteresował, gdy Snape powiedział mu o twoich praktykach.
– To skoro o nich wiecie, tym bardziej powinieneś się mnie spodziewać.
– Severus mówił że cię nie będzie.
– Ach, no jasne. – Wywróciła oczami. – Powinnam iść.
– Jestem pewien, że mój ojciec chciałby cię poznać – oznajmił Dracon.
– I mój syn ma rację – usłyszeli męski głos, dochodzący z wejścia do biblioteki.
Dracon odsunął się, odsłaniając nadchodzącą sylwetkę wysokiego, szczupłego mężczyzny o tych samych, pięknych platynowych włosach. Podobieństwo Dracona do Lucjusza było bardzo uderzające, a różnice były jednostkowe i naprawdę niewielkie. Oboje lubowali się w drogich, ciemnych materiałach, które jedni z najlepszych krawców idealnie dostosowali do ich sylwetek. Zarówno syn, jak i ojciec, posiadali tęczówki identycznej barwy, które dodawały im arystokratycznego uroku oraz dumy, którą emanowali.
Lucjusz ujął delikatnie dłoń Cassandry, a następnie złożył na niej lekki niczym piórko pocałunek. Tak rzadko spotykany gest w pewien sposób speszył młodą kobietę, mimo że była bardzo wdzięczna mężczyźnie, za okazanie jej tak dużego szacunku. Kiedy się wyprostował, Cassandra ukłoniła się grzecznie, posyłając w stronę przystojnego blondyna nieśmiały uśmiech, który przyjął z błyskiem w oku. Niezadowolony Severus stanął obok swego nieco niższego przyjaciela, zaszczycając swoją uczennicę bardzo nieprzyjemnym spojrzeniem.
– Spokojnie, Severusie – zaczął Lucjusz, patrząc z lekkim rozbawieniem na mistrza eliksirów. – Tak jak stwierdził Dracon, bardzo chciałem poznać pannę Jonkins.
Snape spojrzał na niego wzrokiem wyrażającym sztuczne rozbawienie.
– Od kiedy, Lucjuszu, nastąpiła w tobie tak gwałtowna przemiana?
– Od niedawna, to prawda. Nie możesz jednak jej bagatelizować. Zmieniłem swoje nastawienie do świata i do osób w nim przebywających. – Tu spojrzał na Cassandrę życzliwie. – Może zasiądziemy?
Severus skinął głową, zajmując swoje standardowe miejsce. Choć mogłoby się wydawać, że w towarzystwie wysoko urodzonego kompana Snape powinien zachowywać się nieco inaczej, było to wrażenie mylne. Nikomu nie przeszkadzał brak poszanowanie niektórych punktów etykiety – krótko mówiąc, Severus oraz Lucjusz czuli się w swoim towarzystwie bardzo naturalnie i swobodnie.
– Jonkins, czy jest jakiś konkretny powód tego, że złamałaś swój zakaz?
– Dałeś jej zakaz? – spytał Lucjusz, unosząc lekko brwi. – Musisz pogodzić się z tym, że niektórych dusz nie sposób ujarzmić – oznajmił z uśmiechem.
Draco przeniósł wzrok na Cassandrę, która także na niego spojrzała, a następnie poruszał sugestywnie brwiami, rozśmieszając kobietę.
– Mówiłam, że wyjdę, jeśli natrafię na jakiś trop – odpowiedziała, spojrzawszy na Snape'a.
– I co to za trop? – zapytał.
– A o czym w ogóle mówimy? – odezwał się Lucjusz, chwilowo ignorując pewien punkt dwornej etykiety.
– Panna Jonkins pragnie opracować eliksir likwidujący skutki uboczne klątwy Cruciatus – wyjaśnił Snape. – Kontynuuj – nakazał.
– Zaczęłam czytać bodajże czwarty rozdział książki pod tytułem Eliksiry w starożytności i natknęłam się na bardzo ciekawą wzmiankę o alchemiku, który do produkcji zamiennika zakazanej wtedy Amortencji użył części siebie.
– Jak to? – zapytał Draco, marszcząc czoło.
– Obciął sobie kilka paznokci i dodał do wywaru – wyjaśniła. – Zaintrygowało mnie to, ponieważ wiem, że tylko do wielosokowego używa się takich składników, ale to w miarę logiczne, bo potrzeba materiału genetycznego.
Lucjusz siedział wpatrzony w kobietę, co jakiś czas wykonującą różne gesty. Przysłuchiwał jej się z uwagą, będąc pod wrażeniem pasji, z jaką wypowiada się na taki temat oraz jej wiedzy z dziedziny eliksirów.
– Zachowały się notatki tego alchemika – mówiła dalej Cassandra – w których zapisał, że użył swoich paznokci, ponieważ wyszedł z założenia, iż miłość do jego żony, którą utracił jakiś czas wcześniej, zapisana jest w jego genach.
– I do czego zmierzasz? – spytał po chwili Snape, upijając łyk herbaty.
– Jeszcze nie wiem, ale uważam, że ten trop jest godny uwagi. Może receptura eliksiru na efekty uboczne Cruciatusa...
– O ile taka istnieje – wtrącił Severus.
– O ile istnieje. – Skinęła głową. – Może powinna zawierać DNA osoby dotkniętej tymi efektami, żeby przywrócić jej poprzedni stan. Mam nadzieję, że rozumiecie, bo nie wiem do końca jak to wytłumaczyć.
– Problem w tym, panno Jonkins – mruknął Snape, ostrożnie dobierając słowa, a Lucjusz spojrzał na niego z zaciekawieniem – że Cruciatus nie jest mugolskim sposobem torturowania. Gdyby ktoś z nas utracił załóżmy rękę, a Szkiele-Wzro i Wywar Leczniczy nie istniałyby, to byłabyś na bardzo dobrym tropie do przełomowego odkrycia. Ale klątwa torturująca ma to do siebie, że narusza wiele warstw ludzkiego ciała i umysłu.
– No ale nie są to zmiany zapisane w genach, prawda?
– Nie wiadomo – odezwał się Lucjusz, patrząc ponownie na Cassandrę. – Wiele osób zbyt długo poddawanych Cruciatusowi umarło, a ci, którzy zostali są nadal wielką tajemnicą dla medycyny.
– Jak państwo Longbottom – dodał Dracon, wpatrzony w powierzchnię stołu.
– Hmm – mruknęła Cassandra, pocierając lekko podbródek. – Ale czy ten trop może być warty śledzenia?
– Może. – Skinął głową Severus, a w oczach Cassandry zapłonął blask.
– To idę kontynuować czytanie. Do widzenia panom. – Skłoniła się lekko, patrząc po kolei na każdego mężczyznę.
Lucjusz skinął z gracją głową, a Draco posłał Cassandrze szczery uśmiech. Gdy zniknęła za drzwiami do swoich komnat, starszy Malfoy nachylił się lekko w stronę mistrza eliksirów i zapytał, głosem pełnym nadziei:
– Naprawdę dajesz tej teorii jakiejś szanse?
Severus spojrzał smutno na swego wieloletniego przyjaciela i powoli pokręcił głową.
– Sam prowadziłem długo badania i nie znalazłem niczego, co mogłoby mnie naprowadzić na ostateczne stworzenie tego eliksiru.
– Wiesz Sev – odezwał się Dracon – co dwie głowy, to nie jedna.
– Zaczęłam czytać bodajże czwarty rozdział książki pod tytułem Eliksiry w starożytności i natknęłam się na bardzo ciekawą wzmiankę o alchemiku, który do produkcji zamiennika zakazanej wtedy Amortencji użył części siebie.
– Jak to? – zapytał Draco, marszcząc czoło.
– Obciął sobie kilka paznokci i dodał do wywaru – wyjaśniła. – Zaintrygowało mnie to, ponieważ wiem, że tylko do wielosokowego używa się takich składników, ale to w miarę logiczne, bo potrzeba materiału genetycznego.
Lucjusz siedział wpatrzony w kobietę, co jakiś czas wykonującą różne gesty. Przysłuchiwał jej się z uwagą, będąc pod wrażeniem pasji, z jaką wypowiada się na taki temat oraz jej wiedzy z dziedziny eliksirów.
– Zachowały się notatki tego alchemika – mówiła dalej Cassandra – w których zapisał, że użył swoich paznokci, ponieważ wyszedł z założenia, iż miłość do jego żony, którą utracił jakiś czas wcześniej, zapisana jest w jego genach.
– I do czego zmierzasz? – spytał po chwili Snape, upijając łyk herbaty.
– Jeszcze nie wiem, ale uważam, że ten trop jest godny uwagi. Może receptura eliksiru na efekty uboczne Cruciatusa...
– O ile taka istnieje – wtrącił Severus.
– O ile istnieje. – Skinęła głową. – Może powinna zawierać DNA osoby dotkniętej tymi efektami, żeby przywrócić jej poprzedni stan. Mam nadzieję, że rozumiecie, bo nie wiem do końca jak to wytłumaczyć.
– Problem w tym, panno Jonkins – mruknął Snape, ostrożnie dobierając słowa, a Lucjusz spojrzał na niego z zaciekawieniem – że Cruciatus nie jest mugolskim sposobem torturowania. Gdyby ktoś z nas utracił załóżmy rękę, a Szkiele-Wzro i Wywar Leczniczy nie istniałyby, to byłabyś na bardzo dobrym tropie do przełomowego odkrycia. Ale klątwa torturująca ma to do siebie, że narusza wiele warstw ludzkiego ciała i umysłu.
– No ale nie są to zmiany zapisane w genach, prawda?
– Nie wiadomo – odezwał się Lucjusz, patrząc ponownie na Cassandrę. – Wiele osób zbyt długo poddawanych Cruciatusowi umarło, a ci, którzy zostali są nadal wielką tajemnicą dla medycyny.
– Jak państwo Longbottom – dodał Dracon, wpatrzony w powierzchnię stołu.
– Hmm – mruknęła Cassandra, pocierając lekko podbródek. – Ale czy ten trop może być warty śledzenia?
– Może. – Skinął głową Severus, a w oczach Cassandry zapłonął blask.
– To idę kontynuować czytanie. Do widzenia panom. – Skłoniła się lekko, patrząc po kolei na każdego mężczyznę.
Lucjusz skinął z gracją głową, a Draco posłał Cassandrze szczery uśmiech. Gdy zniknęła za drzwiami do swoich komnat, starszy Malfoy nachylił się lekko w stronę mistrza eliksirów i zapytał, głosem pełnym nadziei:
– Naprawdę dajesz tej teorii jakiejś szanse?
Severus spojrzał smutno na swego wieloletniego przyjaciela i powoli pokręcił głową.
– Sam prowadziłem długo badania i nie znalazłem niczego, co mogłoby mnie naprowadzić na ostateczne stworzenie tego eliksiru.
– Wiesz Sev – odezwał się Dracon – co dwie głowy, to nie jedna.
Jest! Muszę przyznać, że czatowałam na ten rozdział od 15. :D Oczywiście wciągająca lektura, oby tak dalej! ❤
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam pisać ok. 12:00, bo o 19:00 idę na koncert w MDK-u w moim mieście :)
Usuń❤❤❤
OdpowiedzUsuńCoraz bardzej czekan na następne rozdziały. Serio twoja książka coraz bardziej mnie interesuje i z każdym kolejnym rozdziałem niewiem jak go skomentować
OdpowiedzUsuńA czytałaś pierwszą wersję? Bo dostajoę od was cudowne komentarze, ale nigdy mi nie mówicie, czy ta jest lepsza od pierwowzoru 😁
UsuńCzytałam. Ale moge śmiało powiedzieć że ta mi się bardziej podoba. Jest bardziej dopracowana
UsuńYEA, sukces! B)
UsuńJestem, sorka za spóźnienie, czytałam wszystko od początku :D
OdpowiedzUsuńWidziałam! ❤️ Wszystkie błędy wyłapane, dziękuję bardzo 😁
UsuńNie ma sprawy 😊 widzę, że przydałaby ci się beta 😂
UsuńCzasem tak, ale na całe szczęście nie robię aż tak wielu błędów xd Większość z nich wynika z tego, że w trakcie pisania się rozmyślam i piszę w końcu nieco inne zdanie, jednocześnie zapominając, by poprawnie odmienić początek albo coś w tym stylu XD
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa nic nie usuwalam 😂
UsuńXDDD
UsuńNawet nie zdążyłam przeczytać. Szybka rybka z ciebie :D
UsuńCudo! I już nie mogę się doczekać następnego 💓
OdpowiedzUsuń