Dziewczyna ze Slytherinu - 66.
66.
Kilka kolejnych godzin Cassandra oraz Severus spędzili jedynie w laboratorium, zabijając uczucie głodu poprzez skupienie się na tworzeniu eliksiru. Mistrz oraz jego uczennica pracowali bardzo dokładnie, jednak Cassandra wychodziła z założenia, iż jeszcze przez bardzo długi czas nie będzie w stanie dorównać swemu nauczycielowi. Sposób, w jaki Severus przyrządzał każdy ze składników był wyjątkowo finezyjny; jego sylwetka była dumnie wyprostowana, z włosami spiętymi w luźnego kucyka, który zdawał się spływać na jego kark. Jego wzrok poświęcał tę samą ilość uwagi każdemu przyrządzanemu przez jego zręczne dłonie składnikowi. Perfekcjonizm, z jakim traktował wszystkie ingrediencje, był wyczuwalny już z daleka, jednak mimo jego skupienia, czynności, jakie wykonywał wyglądały na banalnie proste.
Mało kto potrafił docenić prawdziwą sztukę tworzenia eliksirów, o czym Severus zawsze informował swoje pierwsze klasy. Choć przez dłuższy czas nie przyznałby się do tego pod wpływem nawet najgorszych tortur, to od pierwszej praktycznej lekcji eliksirów, na której zlecił Cassandrze i reszcie klasy sporządzenie eliksiru na katar, dostrzegł wówczas młodą dziewczynę oraz jej kiełkujące zainteresowanie tą sztuką. W głębi duszy był dumny z tego, że pierwszy raz od jakiegoś czasu do jego kochanego domu Salazara Slytherina trafiła tak utalentowana osoba.
"Wyjątkowy rocznik" – myślał czasem, obserwując wyniki nauki Cassandry, Anwey oraz Scarlett.
Choć większość osób postrzegała go jako nauczyciela faworyzującego swój dom, Severus w rzeczywistości różnił się nieco od tego, w jaki sposób kreowała go opinia publiczna. Bardzo istotne w tym wypadku jest to, że owszem, bywał niesprawiedliwy, zwłaszcza jeśli przychodziło do Gryfonów, jednak też nie pałał czystą nienawiścią do któregokolwiek z domów. Jego niechęć w stosunku do innych uczniów wywodziła się głównie z problemów lat młodzieńczych, kiedy to po przydzieleniu do Slytherinu stał się pośmiewiskiem reszty uczniów należących do innych domów. Prawdą jest fakt, iż nie każdy Ślizgon musi skończyć, jako zły czarnoksiężnik, czy nawet szaleniec o rasistowskich poglądach, chcący wytępić "nieczystą" warstwę społeczeństwa czarodziejów. To właśnie z góry nieprzyjazne nastawienie rówieśników nie okazujących żadnego wsparcia czy odrobiny sympatii, wykreowało go takim, jakim jest – chłodnym oraz sarkastycznym.
Patrząc na Cassandrę widział osobę inteligentną i wyjątkowo uzdolnioną, która swoim życzliwym oraz kulturalnym zachowaniem, nawet w stosunku do nielubiących jej osób, mogłaby zmienić oblicze domu Slytherina. Zresztą w pewien sposób i tak go zmieniła. Przecież Salazar Slytherin wielbił czystokrwiste rody czarodziejów, dlatego też pragnął, by do jego domu należeli uczniowie wywodzący się z takich rodzin. Jeden z czterech założycieli Hogwartu tchnął cząstkę siebie i swoim poglądów do Tiary Przydziału, odpowiadającej za sortowanie uczniów wedle ich cech i ambicji. Ich wspólny wynalazek zdradził Salazara, przydzielając do jego domu uczennicę – mugolaczkę – której był wrogiem. Snape pamiętał, jak wielkie wywołało to poruszenie, zresztą on sam przeżył głęboki szok. Jak przekonał się kilka lat później, Tiara nie popełniła żadnego błędu umieszczając Cassandrę w Slytherinie.
Kiedy Severus skupił swoją uwagę na pracującej naprzeciw niego młodej kobiecie, dostrzegł osobę ambitną, głodną wiedzy i doświadczeń, które pomogłyby jej w zmienieniu świata, a przynajmniej jego części. Pomimo tego, że szczerze podziwiał jej powiększające się w wyjątkowo szybkim tempie możliwości oraz umiejętności, stronił od bezpośrednich pochwał. Wiedział bowiem, że miała przynajmniej namiastkę charakteru typowego Ślizgona, co oznaczało, że przy zbyt dużej ilości pochlebstw, stawała się bardzo dumna. Severus uważał, że duma była cechą pozytywną, zwłaszcza jeśli przychodziło do osób, które mają bardzo dobry powód, by takimi być, jednak z łatwością mogła ona zgubić człowieka. Tak stało się między innymi z Lucjuszem Malfoyem, który przez zdecydowaną część swego życia nie widział nic prócz czubka swego nosa, wizji świata pozbawionego mugolaków oraz mugoli, a także najbliższych członków swojej rodziny, którą bardzo kochał. Jego nastawienie spłynęło na Dracona, który w swych najmłodszych latach nauki w Hogwarcie wykazywał te same cechy, co jego ojciec. Oboje na całe szczęście z czasem poszerzyli swoje horyzonty myślowe i odeszli od tak zgubnego zachowania.
– Severusie – odezwała się Cassandra, wyrywając go z jego rozmyślań.
– Tak? – spytał, odkładając na bok swój własny sztylet, niemalże identyczny do tego w ręku Cassandry.
– Jak teraz będziemy postępować? Co się dalej robi przy tworzeniu eliksiru?
– Teraz trzeba ustalić kolejność oraz ilość poszczególnych składników.
– W jaki sposób? – spytała, także odkładając na bok swój sztylet.
– To zależy czy bierzesz pod uwagę szybkość, czy bezpieczeństwo – odparł, opierając się jedną dłonią o ich stanowisko, na którym znajdowały się dwie deski do krojenia.
– Szybkość.
Spojrzał na nią ze złośliwym uśmieszkiem.
– Oczywiście, że chodzi ci o bezpieczeństwo.
– Nie możemy dłużej zwlekać – zaprzeczyła.
– Znasz takie powiedzenie, dobry alchemik to żywy alchemik?
– Wcale tak się nie mówi. To było dobry ratownik, a nie alchemik. – Założyła ręce na brzuchu.
– Alchemicy też ratują życia, w tym wypadku możesz traktować to jako synonim.
Cassandra już otwierała usta, jednak Severus zdążył wejść jej w zdanie:
– Jonkins, czy mi ufasz?
– Oczywiście.
– Więc zaufaj i w kwestii tworzenia eliksirów. Przygotowaliśmy wszystkie wypisane na liście składniki, a teraz musimy dobrze obliczyć dawkę każdego z nich, a także ustalić kolejność – oznajmił. – A potem sprawdzić, czy mieliśmy z obliczeniami rację. Po to nam właśnie te składniki. Jesteś głodna? – zapytał nagle.
Młoda kobieta spojrzała na mężczyznę zaskoczona, równocześnie zdając sobie sprawę z tego, że nie jadła niczego już przez dłuższy czas. Uczucie głodu spłynęło na nią niczym rzucony przez kogoś urok, jednak znacznie przeważająca determinacja spowodowana chęcią stworzenia eliksiru nakazała kobiecie skłamać.
– W sumie to nie.
Severus doskonale znał możliwości swojej uczennicy oraz miał świadomość tego, że bez posiłku nie byłaby w stanie normalnie funkcjonować. Powoli powrócił do stanowiska, gdzie wspólnie ustawili pięć słoików oraz jedną fiolkę z różnymi składnikami, kiwając ledwie zauważalnie głową. Cassandra zerknęła po raz któryś z kolei na wyrwaną kartkę z notatnika, a Severus wykorzystał chwilę jej nieuwagi, oplatając ją w pasie, podnosząc i zarzucając sobie przez ramię.
– Ej! – zawołała przestraszona. – Postaw mnie.
– Postawie w salonie przed jedzeniem – oznajmił i razem z nią wyszedł z pomieszczenia.
Gdy opuścił ją na kanapę, Cassandra spojrzała na niego z zażenowaniem, na które odpowiedział złośliwym uśmiechem.
– Jeszcze mi podziękujesz – stwierdził.
Kobieta usiadła i poprawiła swoje włosy, a chwilę później patrzyła z apetytem, do którego nie chciała się przyznać, na idealnie przypieczone frytki oraz rybę, przyniesioną przez skrzata.
– Dziękuję – powiedziała, patrząc zadowolona na Severusa, który wywrócił oczami znad swojego kubka z herbatą.
Po upływie około dziesięciu minut oboje skończyli swój posiłek, lecz nie powrócili do laboratorium. Zamiast tego Severus przywołał zaklęciem kilka arkuszy papieru, dwa pióra oraz kałamarz, a także podkładkę pod papier. Mistrz eliksirów krok po kroku wytłumaczył swojej uczennicy sposób, w jaki będą obliczać dokładne porcje każdego ze składników. Sam fakt, że żaden ze składników zapisanych na liście nie wchodzi z innym w reakcje, w wyniku której by się zneutralizowały, likwiduje większość problemów. Jednak trudnym zadaniem, jakie czekało Cassandrę i Severusa, było dobranie odpowiedniej dawki poszczególnych ingrediencji, by wywar zadziałał poprawnie. Ponadto w grę wchodziła temperatura, kierunek i długość mieszania, a nawet typ kociołka, w jakim eliksir miałby być uwarzony.
– Jakie to jest trudne – szepnęła Cassandra pewnego wieczoru, pocierając mocno zmęczone oczy.
– Czego się spodziewałaś? – spytał złośliwie Snape.
– Nie wiem. – Położyła głowę na swoich kolanach, a ręce opuściła bezwiednie na podłogę. – Czegoś łatwiejszego – mruknęła ledwie zrozumiale, przez co Severus musiał chwilę rozczytywać wiadomość, jaką chciała mu przekazać.
Widząc, że kobieta się nie podnosi, wyprostował się w miejscu, upił łyk soku dyniowego, zabierając szklankę ze stolika, po czym przemówił, patrząc na nią o wiele łagodniejszym spojrzeniem:
– Oczywiście, że to trudne zadanie. Dlatego pracujesz nad nim ty, a nie Potter.
Cassandra powoli podniosła głowę i wbiła wzrok w lekko uśmiechającego się mężczyznę, nie wiedząc, czy umysł nie podstawił jej sfabrykowanego obrazu.
– Ale niczego nie osiągniesz w takim stanie. Idź spać.
Kobieta wstała, z wdzięcznością pożegnała mistrza eliksirów, życząc mu dobrej nocy, najszybciej, jak tylko potrafiła umyła się, przebrała w czystą piżamę i położyła spać.
Kilka dni później opustoszały Hogwart został przystrojony w piękne świąteczne ozdoby, a stworzone przez Cassandrę posągi wtórowały śpiewającym kolędy zbrojom rycerzy, które nie uległy zniszczeniu w czasie bitwy o Hogwart. Atmosfera napięcia i skupienia w komnatach Severusa Snape'a była tak wielka, że oboje zupełnie stracili poczucie czasu, będąc całkowicie pochłoniętymi w swojej pracy.
– Nie mogę no – oznajmiła Cassandra i burknęła z irytacji. – Zawsze coś się musi nie zgadzać.
– Pokaż. – Snape usiadł blisko uczennicy, patrząc na arkusz papieru, na którym pisała.
– Już tyle razy próbowałam i w końcu pomyślałam, że mi się uda. Te składniki w końcu się popsują, a my i tak nie posuniemy się do przodu.
Severus parsknął, widząc złość wymieszaną z niecierpliwością młodej kobiety.
– Przy takiej dawce kory z drzewa Wiggen stłumiłabyś działanie dyptamu, wody miodowej i kamienia księżycowego.
– No właśnie wiem. Jak zwiększę każdy z tych, które wymieniłeś, to z kolei stłumią resztę, a kory równie dobrze mogłoby tam wcale nie być, bo nie miałoby to wtedy znaczenia – mruknęła, pokazując palcem na poszczególny ze składników. – A z kolei przy zmniejszonej dawce kory kamień księżycowy jest zbyt słaby.
– Zgadza się, kora wspiera kamień.
– No właśnie. To jest błędne koło. – Oparła policzek na dłoni, a łokieć na podłokietniku kanapy. – Chyba, że...
Severus spojrzał na nią znad kartki papieru, upewniwszy się, że wszystkie dokonane przez uczennicę obliczenia są poprawne.
– Chyba że – powtórzyła, powracając do pozycji siedzącej – Właśnie! Koło, jak księżyc w pełni! Uwarzymy eliksir w pełni.
Snape zastanowił się przez dłuższą chwilę, po czym wyszedł do biblioteki, skąd powrócił trzymając w ręku jakąś książkę.
– Zgadza się – oznajmił. – Gratuluję, panno Jonkins. – Zatrzasnął księgę z hukiem, a Cassandra poczuła napływające do jej oczu łzy szczęścia.
– Merlinie, wreszcie – powiedziała, wstając z miejsca, by podejść i przytulić mocno stojącego mężczyznę. – Który mamy dzisiaj? I kiedy jest najbliższa pełnia?
– Dziś jest 25 – odpowiedział, a jego ton głosu zdradził zaskoczenie.
– Już dziś?
– Najwyraźniej – odrzekł, zerkając na kalendarz księżycowy, który przed chwilą zamknął.
Severus wszedł na chwilę do swojej sypialni, z której wyszedł niosąc parę niezapakowanych, dziwnie wyglądających rękawic. Bez słowa wręczył je Ślizgonce, spoglądającej na niego wzrokiem pełnym skruchy oraz smutku.
– A ja dla ciebie niczego nie mam.
Snape przymknął oczy i pokręcił powoli głową.
– Już dawno ofiarowałaś mi coś znacznie cenniejszego – stwierdził, pochylając się, by pocałować stojąca przed nim kobietę. – Załóż – polecił, gdy odsunął się na niewielką odległość.
Cassandra wsunęła o wiele za duże rękawice na swoje dłonie, czując się, jakby nosiła część odzieży po Hagridzie, a następnie spojrzała rozbawiona na Severusa.
– Trochę za duże, nie sądzisz?
Nie odpowiedział, jedynie wyjął swoją różdżkę i stuknął nią w obie rękawice, które z donośnym pyknięciem zacisnęły się, idealnie układając do kształtu, a także rozmiaru dłoni kobiety. Cassandra pisnęła z zaskoczenia, przez co Snape nie potrafił powstrzymać swojego złośliwego uśmieszku.
– Są ze smoczej skóry – poinformował, kiedy kobieta przyglądała się im z ciekawością. – Są odporne na każdy kwas i każdą temperaturę.
– Niesamowite, dziękuję. – Ponownie wtuliła się w mężczyznę, który objął ją ramionami i oparł podbródek na czubku jej głowy.
– Wesołych świąt – mruknął po jakimś czasie.
– Wesołych świąt – odparła Cassandra, uśmiechając się do jego klatki piersiowej.
– Nie możemy dłużej zwlekać – zaprzeczyła.
– Znasz takie powiedzenie, dobry alchemik to żywy alchemik?
– Wcale tak się nie mówi. To było dobry ratownik, a nie alchemik. – Założyła ręce na brzuchu.
– Alchemicy też ratują życia, w tym wypadku możesz traktować to jako synonim.
Cassandra już otwierała usta, jednak Severus zdążył wejść jej w zdanie:
– Jonkins, czy mi ufasz?
– Oczywiście.
– Więc zaufaj i w kwestii tworzenia eliksirów. Przygotowaliśmy wszystkie wypisane na liście składniki, a teraz musimy dobrze obliczyć dawkę każdego z nich, a także ustalić kolejność – oznajmił. – A potem sprawdzić, czy mieliśmy z obliczeniami rację. Po to nam właśnie te składniki. Jesteś głodna? – zapytał nagle.
Młoda kobieta spojrzała na mężczyznę zaskoczona, równocześnie zdając sobie sprawę z tego, że nie jadła niczego już przez dłuższy czas. Uczucie głodu spłynęło na nią niczym rzucony przez kogoś urok, jednak znacznie przeważająca determinacja spowodowana chęcią stworzenia eliksiru nakazała kobiecie skłamać.
– W sumie to nie.
Severus doskonale znał możliwości swojej uczennicy oraz miał świadomość tego, że bez posiłku nie byłaby w stanie normalnie funkcjonować. Powoli powrócił do stanowiska, gdzie wspólnie ustawili pięć słoików oraz jedną fiolkę z różnymi składnikami, kiwając ledwie zauważalnie głową. Cassandra zerknęła po raz któryś z kolei na wyrwaną kartkę z notatnika, a Severus wykorzystał chwilę jej nieuwagi, oplatając ją w pasie, podnosząc i zarzucając sobie przez ramię.
– Ej! – zawołała przestraszona. – Postaw mnie.
– Postawie w salonie przed jedzeniem – oznajmił i razem z nią wyszedł z pomieszczenia.
Gdy opuścił ją na kanapę, Cassandra spojrzała na niego z zażenowaniem, na które odpowiedział złośliwym uśmiechem.
– Jeszcze mi podziękujesz – stwierdził.
Kobieta usiadła i poprawiła swoje włosy, a chwilę później patrzyła z apetytem, do którego nie chciała się przyznać, na idealnie przypieczone frytki oraz rybę, przyniesioną przez skrzata.
– Dziękuję – powiedziała, patrząc zadowolona na Severusa, który wywrócił oczami znad swojego kubka z herbatą.
Po upływie około dziesięciu minut oboje skończyli swój posiłek, lecz nie powrócili do laboratorium. Zamiast tego Severus przywołał zaklęciem kilka arkuszy papieru, dwa pióra oraz kałamarz, a także podkładkę pod papier. Mistrz eliksirów krok po kroku wytłumaczył swojej uczennicy sposób, w jaki będą obliczać dokładne porcje każdego ze składników. Sam fakt, że żaden ze składników zapisanych na liście nie wchodzi z innym w reakcje, w wyniku której by się zneutralizowały, likwiduje większość problemów. Jednak trudnym zadaniem, jakie czekało Cassandrę i Severusa, było dobranie odpowiedniej dawki poszczególnych ingrediencji, by wywar zadziałał poprawnie. Ponadto w grę wchodziła temperatura, kierunek i długość mieszania, a nawet typ kociołka, w jakim eliksir miałby być uwarzony.
– Jakie to jest trudne – szepnęła Cassandra pewnego wieczoru, pocierając mocno zmęczone oczy.
– Czego się spodziewałaś? – spytał złośliwie Snape.
– Nie wiem. – Położyła głowę na swoich kolanach, a ręce opuściła bezwiednie na podłogę. – Czegoś łatwiejszego – mruknęła ledwie zrozumiale, przez co Severus musiał chwilę rozczytywać wiadomość, jaką chciała mu przekazać.
Widząc, że kobieta się nie podnosi, wyprostował się w miejscu, upił łyk soku dyniowego, zabierając szklankę ze stolika, po czym przemówił, patrząc na nią o wiele łagodniejszym spojrzeniem:
– Oczywiście, że to trudne zadanie. Dlatego pracujesz nad nim ty, a nie Potter.
Cassandra powoli podniosła głowę i wbiła wzrok w lekko uśmiechającego się mężczyznę, nie wiedząc, czy umysł nie podstawił jej sfabrykowanego obrazu.
– Ale niczego nie osiągniesz w takim stanie. Idź spać.
Kobieta wstała, z wdzięcznością pożegnała mistrza eliksirów, życząc mu dobrej nocy, najszybciej, jak tylko potrafiła umyła się, przebrała w czystą piżamę i położyła spać.
Kilka dni później opustoszały Hogwart został przystrojony w piękne świąteczne ozdoby, a stworzone przez Cassandrę posągi wtórowały śpiewającym kolędy zbrojom rycerzy, które nie uległy zniszczeniu w czasie bitwy o Hogwart. Atmosfera napięcia i skupienia w komnatach Severusa Snape'a była tak wielka, że oboje zupełnie stracili poczucie czasu, będąc całkowicie pochłoniętymi w swojej pracy.
– Nie mogę no – oznajmiła Cassandra i burknęła z irytacji. – Zawsze coś się musi nie zgadzać.
– Pokaż. – Snape usiadł blisko uczennicy, patrząc na arkusz papieru, na którym pisała.
– Już tyle razy próbowałam i w końcu pomyślałam, że mi się uda. Te składniki w końcu się popsują, a my i tak nie posuniemy się do przodu.
Severus parsknął, widząc złość wymieszaną z niecierpliwością młodej kobiety.
– Przy takiej dawce kory z drzewa Wiggen stłumiłabyś działanie dyptamu, wody miodowej i kamienia księżycowego.
– No właśnie wiem. Jak zwiększę każdy z tych, które wymieniłeś, to z kolei stłumią resztę, a kory równie dobrze mogłoby tam wcale nie być, bo nie miałoby to wtedy znaczenia – mruknęła, pokazując palcem na poszczególny ze składników. – A z kolei przy zmniejszonej dawce kory kamień księżycowy jest zbyt słaby.
– Zgadza się, kora wspiera kamień.
– No właśnie. To jest błędne koło. – Oparła policzek na dłoni, a łokieć na podłokietniku kanapy. – Chyba, że...
Severus spojrzał na nią znad kartki papieru, upewniwszy się, że wszystkie dokonane przez uczennicę obliczenia są poprawne.
– Chyba że – powtórzyła, powracając do pozycji siedzącej – Właśnie! Koło, jak księżyc w pełni! Uwarzymy eliksir w pełni.
Snape zastanowił się przez dłuższą chwilę, po czym wyszedł do biblioteki, skąd powrócił trzymając w ręku jakąś książkę.
– Zgadza się – oznajmił. – Gratuluję, panno Jonkins. – Zatrzasnął księgę z hukiem, a Cassandra poczuła napływające do jej oczu łzy szczęścia.
– Merlinie, wreszcie – powiedziała, wstając z miejsca, by podejść i przytulić mocno stojącego mężczyznę. – Który mamy dzisiaj? I kiedy jest najbliższa pełnia?
– Dziś jest 25 – odpowiedział, a jego ton głosu zdradził zaskoczenie.
– Już dziś?
– Najwyraźniej – odrzekł, zerkając na kalendarz księżycowy, który przed chwilą zamknął.
Severus wszedł na chwilę do swojej sypialni, z której wyszedł niosąc parę niezapakowanych, dziwnie wyglądających rękawic. Bez słowa wręczył je Ślizgonce, spoglądającej na niego wzrokiem pełnym skruchy oraz smutku.
– A ja dla ciebie niczego nie mam.
Snape przymknął oczy i pokręcił powoli głową.
– Już dawno ofiarowałaś mi coś znacznie cenniejszego – stwierdził, pochylając się, by pocałować stojąca przed nim kobietę. – Załóż – polecił, gdy odsunął się na niewielką odległość.
Cassandra wsunęła o wiele za duże rękawice na swoje dłonie, czując się, jakby nosiła część odzieży po Hagridzie, a następnie spojrzała rozbawiona na Severusa.
– Trochę za duże, nie sądzisz?
Nie odpowiedział, jedynie wyjął swoją różdżkę i stuknął nią w obie rękawice, które z donośnym pyknięciem zacisnęły się, idealnie układając do kształtu, a także rozmiaru dłoni kobiety. Cassandra pisnęła z zaskoczenia, przez co Snape nie potrafił powstrzymać swojego złośliwego uśmieszku.
– Są ze smoczej skóry – poinformował, kiedy kobieta przyglądała się im z ciekawością. – Są odporne na każdy kwas i każdą temperaturę.
– Niesamowite, dziękuję. – Ponownie wtuliła się w mężczyznę, który objął ją ramionami i oparł podbródek na czubku jej głowy.
– Wesołych świąt – mruknął po jakimś czasie.
– Wesołych świąt – odparła Cassandra, uśmiechając się do jego klatki piersiowej.
O godzinie 13:18 wszystkie wyświetlenia bloga (licząc od 11 sierpnia) wyniosły 43 000! Kosmos! Dziękuję wam bardzo <3
Dalej
Dalej
Może zostawie pierwszy rozdział bez komentarza?? Naprawde niewiem jak go skomentować. A zawsze mam tyle pomysłów popsułam się :(
OdpowiedzUsuńA i gratulacje!!!! Niedziwie się że jest tyle wyświetleń :)
UsuńDobrze, przyjmę to na klatę. Bardzo dziękuję <3 :D
UsuńGratulacje❤ W pełni zasłużone, ale według mnie powinno być o wiele wiele więcej! Co do rozdziału: W. O. W. Czytanie tego cuda baaaardzo uzależnia i wciąga.❤ A jak tam dyngus, dużo przyjęłaś wody? 😂
OdpowiedzUsuńWOW. Inaczej nie da się skomentować xDD A na poważnie to naprawdę cudne
OdpowiedzUsuńmarsz pisać następny rozdział! :D
OdpowiedzUsuń