Nieśmiertelny - 1



1.

   Ciężkie drewniane drzwi pubu skrzypnęły ze starości, wpuszczając nieco orzeźwiającego, deszczowego powietrza do pomieszczenia. Zakapturzona, smukła sylwetka wślizgnęła się do środka, zwracając uwagę kilku siedzących nieopodal klientów baru. Zrzuciła z siebie kaptur, strzepując kropelki wody na wysłużoną, drewnianą podłogę. 

  – To co zawsze? – zagadał barman, uśmiechając się półgębkiem do kobiety.
  – Tak, dziękuję. – odparła, opierając łokcie na barze. – Lucy już jest?
  – Mhm, zajęła ci miejsce – poinformował, a kobieta pokiwała głową z uznaniem, nie oddalając się od baru. – Nie musisz czekać, przyniosę wam zamówienie.
  – Dzięki, Dan. 
  Mężczyzna mruknął pod nosem: "Nie ma za co" do oddalającej się klientki. Kobieta pewnym krokiem mijała innych przebywających w barze, starając się nie zasłaniać im obrazu na wielkim ekranie znajdującym się na prawej ścianie. 
   – Doskonała zagrywka w wykonaniu Mirage'a! Kamuflaż wraz z zasłoną dymną Bangalore to idealne połączenie...  – słyszała lektora komentującego dzisiejszą grę Apex.
   – Cześć, Lucy  – szepnęła kobieta, kiedy minęła starą drewnianą kolumnę, zaglądając do zagłębienia w ścianie z czerwonej cegły. 
   – Chodź, siadaj, już się zaczęło! – Poklepała miejsce obok siebie na niewielkiej ławie z dwoma poduszeczkami.
   – Kto prowadzi? – spytała.
   – Tego jeszcze nie wiemy, dzisiejsza walka jest bardzo wyrównana  – odparła.
   – Proszę państwa, cóż za zaciętość! Granat gazowy Caustica wcale tu nie pomaga!
   – Zamówiłam dla nas "to co zwykle" – parsknęła.
   – Wiesz co, czasem sobie myślę, że mogłybyśmy spróbować jeszcze innych rzeczy, których na pewno nie piłyśmy, ale czasem zmiany nie mają sensu.
   – Prawda – przyznała z uśmiechem. – Jak to mówią, królowa herbata jest tylko jedna.
   – Nikt tak nie mówi – zaprzeczyła Lucy.
   – Oj, cicho już – usłyszały pretensjonalny głos jednego z klientów baru, który odwrócił się w ich stronę.
   – To Jenny tak nawija – obroniła się Lucy, uśmiechając się pod nosem.

  Po kilku minutach kobiety otrzymały swoje zamówienie razem z pysznymi ciasteczkami korzennymi podanymi na małym ozdobnym talerzyku. Jenny zanurzyła ciastko w kusząco pachnącym napoju podanym w kuflu od piwa, zmiękczając jego powierzchnię. Nietypowy sposób podania został opracowany specjalnie na potrzeby dwóch przyjaciółek. Podczas swoich posiedzeń w lokalu, kobiety potrafiły wypić od kilku do kilkunastu filiżanek herbaty, przez co bardzo często musiały przerywać rozmowę na rzecz składania kolejnego zamówienia, co dzięki miłej obsłudze zostało łatwo rozwiązane.

   – Tam gdzie rozlew krwi, jest i Revenant! – zawołał lektor. – Bangalore traci przewagę i wycofuję się do najbliższego domu. 

   – Mogliby go zmienić – stwierdziła Jenny.

   – Kogo? Lektora? – Jenny skinęła głową. – Racja, jest nieco irytujący i do tego mówi naprawdę oczywiste rzeczy.

   – Gibraltar wzywa ostrzał orbitalny, jednak przeciwnicy zdążyli się schować, oby nie przypłacił tego życiem!

   Jenny skosztowała gorącego napoju, grzejąc swoje dłonie o rozgrzany kufel. Wpatrzyła się z żywym zainteresowaniem w wielki ekran, na którym pokazywano zmagania legend w boju. Bloodhound zeskanował swoje najbliższe otoczenie, ujawniając położenie kilku przeciwników dla swojego zespołu. W wyniku skanu, Gibraltar zestrzelił Lifeline, uprzednio wypędzając ją z budynku dużą ilością granatów zapalających. Kilka osób w barze syknęło z niezadowolenia. Jenny upiła kolejny łyk napoju na bazie herbaty, delektując się jego smakiem. Jak zwykle najuważniej obserwowała poczynania Revenanta i szczerze mu kibicowała, toteż kiedy został zaatakowany przez cały wrogi skład, bardzo się zirytowała.

   – No kurde! Trzech na jednego.

   – Spoko, Wraith na pewno go podniesie – zapewniła Lucy.

   Po parunastu minutach zaciętej walki ostatnia z zespołu Revenanta - Wraith - kobieta o nietypowych zdolnościach, zdołała ujść z życiem i dobiec do maszyny wskrzeszającej, za pomocą której przyzwała pokonanego wcześniej robota do boju. Kilka sekund później, nad maszyną pojawił się śmigłowiec. Otworzył klapę jak do zrzutu, a widzowie spostrzegli stojącego w środku transportera Revenanta, szykującego się do skoku na arenę. W momencie, gdy robot wyskakiwał ze środka, rozwścieczonym głosem zaczął: "Dlaczego nie mogę...". Niestety w tym samym momencie odezwał się lektor, całkowicie zakłócając kwestię legendy.

   – Słyszałaś to?

   – No, powiedział, że Wraith wskrzesiła robota i wskazała mu najbliższy ekwipunek - broń i pancerz.

   – Ale to co powiedział Revenant – wyjaśniła Jenny.

   – Nic nie słyszałam...

   – Ej, wy tam! Ciszej, proszę!

   Jenny machnęła dłonią w stronę siedzącego na fotelu kibica z koszulką Bangalore. Przecież rozmawiały półgłosem! Kobieta odwróciła wzrok z powrotem na ekran i zamyśliła się, zdając się nie rejestrować tego, co dzieję się na arenie.

   "Dlaczego nie mogę... Ale co? Co chciał powiedzieć?" myślała. "Wygrać? Nie, to bez sensu, nigdy nie powiedziałby czegoś takiego. Zresztą, dlaczego mnie to tak bardzo interesuje? Gdyby to był ktoś inny, najprawdopodobniej nie zwróciłabym na to żadnej uwagi" – zastanowiła się, marszcząc przez chwilę brwi. "Dlaczego od sezonu czwartego, kiedy do zabawy dołączył Revenant, zaczęłam interesować się Grami Apex? Wcześniej nie sądziłam, że mogę się w to wkręcić i jeszcze komuś kibicować. A dziś? Co jest takiego w Revenancie, że tak przykuwa moją uwagę?" – myślała.

   Z rozmyślań wyrwał ją dziki ryk. Oszołomiona spojrzała na źródło hałasu i ujrzała już znanych jej kibiców, którzy od zawsze wiernie kibicują Bloodhoundowi.

  – Czempionami areny zostają: Bloodhound, Gibraltar oraz Loba! – krzyknął komentator.

   – To była naprawdę dobra walka – stwierdziła Lucy. – Ale obstawiałam Caustica.

   – Też dobrze zagrał – odparła Jenny.

   – Zaraz wracam, idę do łazienki - oznajmiła kobieta, z trudem wydostając się zza stolika.

   Jenny odprowadziła przyjaciółkę wzrokiem, po czym opuszkiem palca obrysowała krawędź kufla, ciepłą od herbaty, po czym ponownie się zamyśliła.

   "Każda legenda jest wyjątkowa. Wattson to młoda pani geniusz. Caustic to socjopata, szalony naukowiec, mający jakieś ojcowskie uczucia do Wattson, co jest naprawdę intrygujące. Bloodhound to religijny łowca, Mirage – komiczny mężczyzna, podobno dołączył do Gier, by zdobyć pieniądze na leczenie swojej matki. Lifeline to świetna wojskowa medyk znająca się z Octanem - uzależnionym od adrenaliny czubkiem. Wraith ma nieprzeciętne zdolności pozwalające na ratunek w najbardziej ekstremalnych sytuacjach. Loba to złodziejka, której rodziców zabił Revenant, Crypto to kolejny geniusz, używający drona do walki. Gibraltar jest jak chodząca forteca chroniąca członków swojego składu. Pathfinder to kolejny zmechanizowany bohater, wyposażony w bardzo użyteczne haki... No i jeszcze Bangalore, wybitna weteranka wojenna... A Revenant? Większość powiedziałaby, że to robot-zabójca. Ale czy to wszystko?" – rozmyślała, przegryzając drugie ciastko. "Nie może być zwykłym robotem... Nikt nie staje się legendą ot tak. I jeszcze to co dziś powiedział. Co to mogło oznaczać?" – Rozejrzała się po przygnębionych lub wiwatujących kibicach. Każdy przeżywał dzisiejszą grę na swój sposób, ale nikt nie zdawał się rozmyślać o przepełnionym goryczą krzyku robota.

Komentarze

Prześlij komentarz