Nieśmiertelny - 2.



2.

   – Cześć, tato! – przywitała się Jenny, wchodząc do swojego domu.
   – Nie zmokłaś? – spytał, zwróciwszy głowę w stronę drzwi wejściowych. 
   – Zmokłabym bardziej, gdybyśmy wracały na pieszo – odparła, kładąc buty na wycieraczce, by krople deszczu nie pomoczyły pokrytej ciemnymi płytkami podłogi. Kobieta odwiesiła płaszcz na aluminiowy wieszak zamontowany na beżowej ścianie, po czym skręciła w lewo, mijając schody prowadzące na piętro i stanęła przy wysepce kuchennej, sięgając po szklany dzbanek z sokiem wieloowocowym.
   – Jak było? – zapytał ojciec, siedząc na kanapie narożnej.
   – Bardzo sympatycznie, ale tłoczno. Nie mogłyśmy nawet rozmawiać o przebiegu gry, bo już nam zwracali uwagę.
   – Ale sama przyznaj, że z was są niezłe gaduły.
   – No pewnie! – Napiła się soku z wysokiej szklanki. – Jak tam w pracy było? – zapytała, dosiadając się do taty na kanapie.
   – Ech, szkoda gadać. Dziś był ciężki dzień.
   – Słyszę to prawie zawsze – odparła.
   – Taka praca. – Wzruszył ramionami, po czym ziewnął. – Jestem padnięty. Zdążyłem wziąć prysznic zanim wróciłaś i miałem sprawdzić, czy leci jakiś ciekawy film w telewizji, ale chyba zrezygnuję
   – Idź się połóż, tato. Zrobić Ci coś do jedzenia?
   – Nie jestem głodny. I tak, masz rację. Chyba się położę – rzekł, po czym zsunął się nieco z oparcia kanapy, położył odziane w piżamę nogi na stoliczku do kawy i zamknął oczy.
   Jenny popatrzyła na tatę rozbawiona, jednak po kilku minutach zdołała zauważyć, że wyjątkowo równomiernie i głęboko oddycha.
   – Śpisz? – spytała półszeptem.
   Nie uzyskała odpowiedzi. Ostrożnie podniosła się i okrążyła kanapę, podchodząc do ściany, gdzie znajdował się niewielki wmurowany komputer.
   – Półcień – powiedziała cicho, lecz wyraźnie, a oświetlenie w salonie natychmiast znacznie przygasło, tworząc przyjazną atmosferę dla śpiącego na kanapie mężczyzny.
   Jenny ostrożnie stąpając po drewnianej, dobrze zachowanej podłodze, skierowała się w stronę schodów. Kiedy mijała kanapę, kątem oka zauważyła, że na stoliczku, oprócz szklanki z wodą mineralną, którą lubił pić tata, znajdował się służbowy laptop z wielką literą "H" na matrycy.
   "Hammond Robotics" – pomyślała Jenny, po czym po raz ostatni tego dnia spojrzała na ojca i powędrowała na górę do swojego pokoju.
   Pomieszczenie nie było duże, ale znajdowały się w nim wszystkie niezbędne dla Jenny rzeczy: spora komoda, wygodne, jednoosobowe łóżko, szafa z lustrem oraz duże biurko, na którym znajdowały się dwa monitory podłączone do komputera stacjonarnego. Do całkowitego szczęścia brakowało jej tylko posiadania zwierzaka domowego - zawsze chciała mieć papugę - jednak tata nie był tym pomysłem zachwycony. Mieszkali tylko we dwoje - mama zmarła podczas porodu, więc opieka nad zwierzęciem mogłaby być czasem problemowa, jeśli nie byłoby nikogo z tej dwójki w domu.
   Ojciec Jenny zajmował bardzo ważną posadę w dziale Hammond Industries zajmującym się robotyką oraz sztuczną inteligencją - Hammond Robotics. Choć jego praca była bardzo dobrze płatna, co z łatwością można było wywnioskować już po pierwszej wizycie w domu Jenny, to konsumowała dużo czasu. Jeremy Jones - bo tak nazywał się ojciec Jenny - miał wyśmienity kontakt ze swoją córką. Odkąd zmarła matka Jenny, mężczyzna przelał całą swoją miłość na dziecko. Początkowo nie mógł sobie poradzić z utratą swej ukochanej kobiety, a podobieństwo córki do matki bardzo go przerażało. W jednym okresie swego życia nawet obwiniał swoje dziecko o śmierć lubej, lecz z każdym upływającym dniem coraz bardziej przekonywał się, że życie Jenny to ostateczny dar od jego żony - dar, za który świadomie oddała swoje życie.
   Jenny bardzo żałowała, że nie poznała swojej matki. Z opowieści ojca wykształciła w swej wyobraźni wyidealizowany obraz tej kobiety, przez co czasem, w trudnych chwilach, zastanawiała się: "Co zrobiłaby moja mama". Jedyne, co mogła sama wywnioskować to podobieństwo fizyczne: obie kobiety były szczupłymi kobietami, o niewielkich krągłościach. Nie były wysokie, za to miały bardzo ładną postawę, przez co sprawiały wrażenie wyższych niż w rzeczywistości. Włosy miały krótkie, a co do barwy - tu pojawiała się pierwsza różnica. Jenny bowiem odziedziczyła kolor po swoim ojcu i jej włosy były ciemnobrązowe, podchodzące pod czerń. Barwa oczu Jenny była brązowa - kolejne podobieństwo do taty - natomiast skóra z natury blada. Nos miała mały i delikatnie zadarty do góry, a usta niewielkie, choć pasujące do reszty twarzy.

   Jenny podeszła do krawędzi biurka sąsiadującej ze ścianą i sięgnęła po włącznik lampek LED umieszczonych nad łóżkiem za nią. Ustawiła ciemnofioletowy kolor i usiadła do komputera, włączając jeden monitor. Po kilku sekundach pokazała się wybrana przez Jenny ikonka logowania; wpisała swoje hasło i otworzyła przeglądarkę internetową w trybie incognito. Kobieta odnalazła artykuł o zabójstwie Forge'a sprzed kilkunastu miesięcy – po raz kolejny przeczytała zawarte w nim informacje i starała się wyłapać jakiś szczegół, który mógłby pomóc jej zrozumieć historię Revenanta, ale nic takiego nie znalazła. Jenny wstała od biurka, położyła się na łóżku, biorąc uprzednio do ręki małą piłeczkę, którą lubiła się bawić, gdy głęboko rozmyślała, po czym zastanowiła się: "Dlaczego robot zamordował Forge'a na oczach tysięcy widzów? Przecież oboje stali pod jednym sztandarem Hammond Robotics. Mimo to, Forge, nie Revenant miał dołączyć do gier Apex. Ale to akurat można wytłumaczyć jego popularnością. Możliwe, że przyciągnąłby jeszcze więcej widzów. I dlaczego, zamiast zdezaktywować Revenanta, umieszczono go w Grach Apex? To nie ma sensu." – pomyślała, przekręcając się na prawy bok. 

Komentarze

Prześlij komentarz