Prawda
Moje sumienie wzięło górę. Postanowiłam być uczciwa w stosunku do Przedwiecznej, która i tak najprawdopodobniej potrafiłaby rozpoznać moje kłamstwo. Nawiązałam z nią kontakt wzrokowy, odetchnęłam, po czym powiedziałam:
– Przybyłam prosić, byś stworzyła lustrzany wymiar, który zapobiegnie zniszczeniu miasta, przez co drużyna Avengers pozostanie nierozproszona. Proszę o to, ponieważ bitwa o Nowy Jork będzie maleńkim zagrożeniem w stosunku do tego, co ma nadejść. Szansę powstrzymania niebezpieczeństwa będą setki razy większe, jeśli drużyna bohaterów pozostanie kompletna.
Przedwieczna przyglądała mi się uważnie w ciszy. W pewnym momencie skinęła na mnie głową i rozpoczęła wędrówkę w górę schodów, dając mi znak, bym za nią podążyła.
– Nie chciałabym narażać mojego zakonu na jakiekolwiek dodatkowe zagrożenia z zewnątrz. Chroniliśmy ten świat od niebezpieczeństw jeszcze na długo przed Avengers. Jednak twoja prośba jest unikalna. – Przedwieczna zatrzymała się u szczytu schodów, bawiąc się za plecami złożonym wachlarzem. – Spełnię twoją prośbę.
Przymknęłam oczy, nabierając w płuca powietrza. Jak widać szczerość jest czasem najlepszym wyborem.
– Czuję, że jest coś, o co jeszcze chciałabyś zapytać.
– Tak, jest – przyznałam, stając u boku Przedwiecznej.
– Słucham.
– Nie wiem o sobie praktycznie nic – wyznałam. – Wasza wiedza sięga odległych czasów, więc pomyślałam, że może mogłabym się czegoś dowiedzieć.
– Los Strażników jest przykry – stwierdziła Przedwieczna po dłuższej pauzie, prowadząc mnie dalej, przez korytarz – Jednak nie jest nieznany. Napijesz się herbaty?
– Chętnie.
Co jakiś czas mijałyśmy stojące na sporych, marmurowych piedestałach wazy różnorodnej barwy oraz wielkości. Weszłyśmy do jednego z dużych pomieszczeń, wypełnionego oszklonymi gablotami, eksponującymi relikty z minionych epok. Z ciekawością przyglądałam się maskom, kosturom, malowanych na tarczach herbom oraz mieczom i toporom. Kolorystyka przedmiotów była bardzo zbliżona – najczęściej wahała się między grafitem, miejscami przełamanym zielonkawym nalotem, a delikatnym brązem lub beżem – dlatego kiedy mój wzrok uchwycił fragment czerwieni, natychmiast odwróciłam się w tamtą stronę.
– To peleryna lewitacji – wyjaśniła Przedwieczna, gdy podeszłam do unoszącej się w powietrzu peleryny.
– Stephen później będzie ją miał na sobie – stwierdziłam, choć wiedziałam, że kobieta doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Po dłuższej chwili odwróciłam się do Przedwiecznej i podążyłam za nią, wchodząc do innego pomieszczenia, gdzie ustawionych zostało kilka foteli w kolorze wyblakłego szkarłatu. Opiekunka sanktuarium wskazała mi jedno z miejsc, a ja z chęcią je zajęłam. Przedwieczna okrążyła fotel, podchodząc do niewielkiego stoliczka, na którym znajdował się wysoki, gliniany dzbanek oraz dwa, pozbawione uszek kubeczki. Napełniła je, spytała, czy chcę do herbaty odrobiny miodu, a kiedy przyjęłam jej propozycję, lewitowała napój w moją stronę. Złapałam kubeczek i oparłam go o podłokietnik fotela, gdyż parzył mnie w dłoń.
Kobieta zasiadła naprzeciw mnie, ostrożnie zbliżając wargi do gorącej herbaty. Gdy się napiła, wypuściła kubek z ręki, a ten zawisł w powietrzu, unosząc się na w niewielkiej odległości od jej ramienia.
– Chciałaś się czegoś o sobie dowiedzieć?
– Tak. Tony Stark wykonał skan mojego ciała i dowiedziałam się, że jestem czymś w rodzaju źródła energii. Problem w tym, że oboje nie wiemy jakiej.
Przedwieczna przyjrzała mi się uważnie, a następnie upiła kolejny łyk słodkawego napoju. Poszłam za jej przykładem.
– Energia w twoim ciele pochodzi z wymiaru nieskończoności, który obejmuje wszystko co istnieje. Według wiedzy, jaką pozyskałam dawno temu nie przyszłaś na świat w sposób naturalny i nie jesteś zwykłym człowiekiem, o czym świadczą nie tylko twoje zdolności, ale także umiejętność przenikania przez mroczny wymiar obejmujący obszar pomiędzy alternatywnymi światami. Jesteś potężna, niestety większość z was skazana jest na samotność.
– Nie sądzę, bym mogła się uważać za istotę potężną – zauważyłam. – Jestem pewna, że nie jestem w stanie równać się z tobą.
– Każdy z nas ma inne zadanie i inne możliwości. Nie musisz potrafić tego, co ja potrafię, ponieważ masz swoje unikalne zdolności.
– Na przykład jakie? Sama teleportujesz się z mniejszym wysiłkiem ode mnie.
Przedwieczna uśmiechnęła się szczerze, a w jej oczach zapłonęły radosne ogniki.
– Wszystko przychodzi z czasem. Nie potrafię powiedzieć ci niczego więcej na temat twojej rasy, ale jako dobry gospodarz tego sanktuarium mogę zaproponować ci schronienie.
– Z chęcią przyjmę tę ofertę.
*Dalej*
– Przybyłam prosić, byś stworzyła lustrzany wymiar, który zapobiegnie zniszczeniu miasta, przez co drużyna Avengers pozostanie nierozproszona. Proszę o to, ponieważ bitwa o Nowy Jork będzie maleńkim zagrożeniem w stosunku do tego, co ma nadejść. Szansę powstrzymania niebezpieczeństwa będą setki razy większe, jeśli drużyna bohaterów pozostanie kompletna.
Przedwieczna przyglądała mi się uważnie w ciszy. W pewnym momencie skinęła na mnie głową i rozpoczęła wędrówkę w górę schodów, dając mi znak, bym za nią podążyła.
– Nie chciałabym narażać mojego zakonu na jakiekolwiek dodatkowe zagrożenia z zewnątrz. Chroniliśmy ten świat od niebezpieczeństw jeszcze na długo przed Avengers. Jednak twoja prośba jest unikalna. – Przedwieczna zatrzymała się u szczytu schodów, bawiąc się za plecami złożonym wachlarzem. – Spełnię twoją prośbę.
Przymknęłam oczy, nabierając w płuca powietrza. Jak widać szczerość jest czasem najlepszym wyborem.
– Czuję, że jest coś, o co jeszcze chciałabyś zapytać.
– Tak, jest – przyznałam, stając u boku Przedwiecznej.
– Słucham.
– Nie wiem o sobie praktycznie nic – wyznałam. – Wasza wiedza sięga odległych czasów, więc pomyślałam, że może mogłabym się czegoś dowiedzieć.
– Los Strażników jest przykry – stwierdziła Przedwieczna po dłuższej pauzie, prowadząc mnie dalej, przez korytarz – Jednak nie jest nieznany. Napijesz się herbaty?
– Chętnie.
Co jakiś czas mijałyśmy stojące na sporych, marmurowych piedestałach wazy różnorodnej barwy oraz wielkości. Weszłyśmy do jednego z dużych pomieszczeń, wypełnionego oszklonymi gablotami, eksponującymi relikty z minionych epok. Z ciekawością przyglądałam się maskom, kosturom, malowanych na tarczach herbom oraz mieczom i toporom. Kolorystyka przedmiotów była bardzo zbliżona – najczęściej wahała się między grafitem, miejscami przełamanym zielonkawym nalotem, a delikatnym brązem lub beżem – dlatego kiedy mój wzrok uchwycił fragment czerwieni, natychmiast odwróciłam się w tamtą stronę.
– To peleryna lewitacji – wyjaśniła Przedwieczna, gdy podeszłam do unoszącej się w powietrzu peleryny.
– Stephen później będzie ją miał na sobie – stwierdziłam, choć wiedziałam, że kobieta doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Po dłuższej chwili odwróciłam się do Przedwiecznej i podążyłam za nią, wchodząc do innego pomieszczenia, gdzie ustawionych zostało kilka foteli w kolorze wyblakłego szkarłatu. Opiekunka sanktuarium wskazała mi jedno z miejsc, a ja z chęcią je zajęłam. Przedwieczna okrążyła fotel, podchodząc do niewielkiego stoliczka, na którym znajdował się wysoki, gliniany dzbanek oraz dwa, pozbawione uszek kubeczki. Napełniła je, spytała, czy chcę do herbaty odrobiny miodu, a kiedy przyjęłam jej propozycję, lewitowała napój w moją stronę. Złapałam kubeczek i oparłam go o podłokietnik fotela, gdyż parzył mnie w dłoń.
Kobieta zasiadła naprzeciw mnie, ostrożnie zbliżając wargi do gorącej herbaty. Gdy się napiła, wypuściła kubek z ręki, a ten zawisł w powietrzu, unosząc się na w niewielkiej odległości od jej ramienia.
– Chciałaś się czegoś o sobie dowiedzieć?
– Tak. Tony Stark wykonał skan mojego ciała i dowiedziałam się, że jestem czymś w rodzaju źródła energii. Problem w tym, że oboje nie wiemy jakiej.
Przedwieczna przyjrzała mi się uważnie, a następnie upiła kolejny łyk słodkawego napoju. Poszłam za jej przykładem.
– Energia w twoim ciele pochodzi z wymiaru nieskończoności, który obejmuje wszystko co istnieje. Według wiedzy, jaką pozyskałam dawno temu nie przyszłaś na świat w sposób naturalny i nie jesteś zwykłym człowiekiem, o czym świadczą nie tylko twoje zdolności, ale także umiejętność przenikania przez mroczny wymiar obejmujący obszar pomiędzy alternatywnymi światami. Jesteś potężna, niestety większość z was skazana jest na samotność.
– Nie sądzę, bym mogła się uważać za istotę potężną – zauważyłam. – Jestem pewna, że nie jestem w stanie równać się z tobą.
– Każdy z nas ma inne zadanie i inne możliwości. Nie musisz potrafić tego, co ja potrafię, ponieważ masz swoje unikalne zdolności.
– Na przykład jakie? Sama teleportujesz się z mniejszym wysiłkiem ode mnie.
Przedwieczna uśmiechnęła się szczerze, a w jej oczach zapłonęły radosne ogniki.
– Wszystko przychodzi z czasem. Nie potrafię powiedzieć ci niczego więcej na temat twojej rasy, ale jako dobry gospodarz tego sanktuarium mogę zaproponować ci schronienie.
– Z chęcią przyjmę tę ofertę.
*Dalej*
Komentarze
Prześlij komentarz