Dziewczyna ze Slytherinu - 53.
53.
Kolejny poranek Cassandra rozpoczęła szybkim prysznicem oraz obfitym śniadaniem, podanym przez skrzata domowego gotującego w szkolnej kuchni. Tuż po tym skrzat pojawił się po raz drugi, zabierając talerze.
Młoda kobieta spojrzała na siedzącego naprzeciw mężczyznę, który zwrócił jej uwagę, stawiając na stoliku jedno nieobrane jabłko. Cassandra zrobiła zaskoczoną minę, nie będąc pewną czy proponuje jej kolejny posiłek, czy też nie.
– Jak zapewne się domyślasz, panno Jonkins – odezwał się wreszcie Snape – bardzo ważną umiejętnością, którą musi nabyć każdy wiążący swoją przyszłość z warzeniem eliksirów, jest poprawne przygotowanie składników. Mam nadzieję, że wiesz jak robi się wywar leczniczy?
– Oczywiście, panie profesorze – odparła Cassandra, nadal nie wiedząc, do czego zmierza mężczyzna.
– Pokrój zatem to jabłko w taki sam sposób, jakbyś kroiła korzeń rogatki czterolistnej. – Wskazał ręką na owoc oraz leżący nieopodal nóż.
Młoda kobieta ukucnęła przy stoliku, by lepiej widzieć to co robi. Przekroiła jabłko na ćwiartki, po czym usunęła jego środek. Wszystkie cztery kawałki przekroiła raz jeszcze na pół.
– Mam to zrobić tak, jakby skórka jabłka, była skórką rogatki, panie profesorze?
– Mhm.
– Mhm.
Ostrożnie i precyzyjnie okroiła części owocu, chcąc utworzyć jak najrówniejsze sześcienne kosteczki. Gdy skończyła oceniła krytycznie swoje dzieło, zabierając się za kolejny krok. Przekręciła kostkę tak, by skórka znajdowała się z boku, a następnie jednym sprawnym ruchem ścięła kostkę po przekątnej. Odłożyła nóż i przyjrzała się krytycznie powstałemu trójkątowi prostokątnemu. Wiedząc, że część ze skórką, przy prawdziwym rogatku, byłaby odrzucona, zjadła ją.
– No o co panu chodzi? – spytała, widząc jego pogardliwe spojrzenie.
– No o co panu chodzi? – spytała, widząc jego pogardliwe spojrzenie.
– Zrobiłaś to tak beznadziejnie, że mam ochotę wyrzucić cię za drzwi.
Nie wiedziała co ma powiedzieć, dosłownie zatkało ją, więc zdobyła się na wydobycie z siebie dwóch słów, które skleiła w miarę sensowne pytanie.
– Ale... Dlaczego?
– Bo jest zrobione beznadziejnie. Po prostu. Chociaż czemu miałbym się dziwić, ostatnio na eliksirach wyniki twojej pracy były takie same.
Wpatrywała się w niego, po czym rzekła:
– I pewnie dlatego dostawałam wybitne, tak?
Pokręcił głową, użalając się nad jej głupotą.
– Nie rozumiesz, Jonkins. Jeżeli chcesz zdobyć kiedykolwiek tytuł, taki sam jaki posiadam ja, musisz wykraczać nawet poza wybitny.
– Przecież wybitny to już jest wykroczenie poza, więc... – zaczęła, ale przerwał jej władczym gestem.
Nie wiedziała co ma powiedzieć, dosłownie zatkało ją, więc zdobyła się na wydobycie z siebie dwóch słów, które skleiła w miarę sensowne pytanie.
– Ale... Dlaczego?
– Bo jest zrobione beznadziejnie. Po prostu. Chociaż czemu miałbym się dziwić, ostatnio na eliksirach wyniki twojej pracy były takie same.
Wpatrywała się w niego, po czym rzekła:
– I pewnie dlatego dostawałam wybitne, tak?
Pokręcił głową, użalając się nad jej głupotą.
– Nie rozumiesz, Jonkins. Jeżeli chcesz zdobyć kiedykolwiek tytuł, taki sam jaki posiadam ja, musisz wykraczać nawet poza wybitny.
– Przecież wybitny to już jest wykroczenie poza, więc... – zaczęła, ale przerwał jej władczym gestem.
– Zamknij się i zrób to jeszcze raz. Tylko tym razem na poziomie nieco wyższym od Longbottoma czy Pottera. Gdybym chciał mieć tak pokrojony składnik, to bym któregoś z nich zawołał.
– Podejrzewam, że tylko Neville odpowiedziałby na wezwanie. – Starała się jakoś rozluźnić atmosferę, jednak jej staranie nie zostało docenione.
– Podejrzewam, że tylko Neville odpowiedziałby na wezwanie. – Starała się jakoś rozluźnić atmosferę, jednak jej staranie nie zostało docenione.
– Miałaś chyba coś robić. – Zmierzył ją groźnym spojrzeniem. Cassandra przysunęła do siebie kolejną kostkę i powtórzyła cięcie.
– Jonkins, do cholery! – wrzasnął, a ona szczerze się przestraszyła, patrząc na niego szeroko otwartymi oczyma.
"Czy naprawdę aż tak źle mi to wychodzi?" – męczyły ją jej własne myśli.
Zauważył jak wiara we własne siły zaczyna ją opuszczać, co natychmiast wykorzystał:
– Tak szybko się poddajesz? U mnie nie ma czegoś takiego jak poddawanie się. Zrób to!
Cassandra warknęła, nie wiedząc zbytnio czy było to skierowane do niego, czy do niej samej.
Przystawiła nóż do skórki, gdy wtedy ją olśniło. Wstała i opanowawszy zawroty głowy, minęła fotel i wpadła do swoich komnat, z których wyszła po kilkunastu sekundach, niosąc w dłoni pochwę ze sztyletem w środku. Wyjęła ostrze ze środka, powróciła do swego tymczasowego stanowiska w postaci niskiego stolika. Chwilę później leżała przed nią już trzecia z kolei kostka, a ona z obawą podniosła wzrok na nauczyciela. Wziął ją do ręki i dokładnie ocenił.
– Wreszcie – mruknął, rzucając uczennicy spojrzenie znad pokrojonej imitacji rogatka.
– Tak szybko się poddajesz? U mnie nie ma czegoś takiego jak poddawanie się. Zrób to!
Cassandra warknęła, nie wiedząc zbytnio czy było to skierowane do niego, czy do niej samej.
Przystawiła nóż do skórki, gdy wtedy ją olśniło. Wstała i opanowawszy zawroty głowy, minęła fotel i wpadła do swoich komnat, z których wyszła po kilkunastu sekundach, niosąc w dłoni pochwę ze sztyletem w środku. Wyjęła ostrze ze środka, powróciła do swego tymczasowego stanowiska w postaci niskiego stolika. Chwilę później leżała przed nią już trzecia z kolei kostka, a ona z obawą podniosła wzrok na nauczyciela. Wziął ją do ręki i dokładnie ocenił.
– Wreszcie – mruknął, rzucając uczennicy spojrzenie znad pokrojonej imitacji rogatka.
Cassandra nabiła drugą część kostki na sztylet, po czym zdjęła ją z ostrza swoimi wargami i natychmiast schrupała. Podniosła się z kolan, patrząc w stronę Severusa, mierzącego ją dziwnym spojrzeniem.
– Coś nie tak? – spytała.
– Jak ci idzie czytanie książek?
– Jestem na półmetku – odpowiedziała.
– Poinformuj mnie, kiedy skończysz.
– Czym mam się teraz zająć, panie profesorze?
– Wracaj do sprzątania.
Severus spostrzegł, jak pewien błysk w jej oku gwałtownie gaśnie, co wyjątkowo mu się spodobało.
– Jakieś obiekcje, panno Jonkins? – zadrwił.
– Nie, po prostu... – zawahała się. – Mam być z panem szczera?
– W stu procentach.
– Naprawdę nie spodziewałam się czegoś takiego.
– Gdyby człowiek wszystkiego się spodziewał, życie nie byłoby ciekawe – stwierdził z przekąsem Snape.
– Niby tak, ale są dwa rodzaje zaskoczenia i to jest raczej to... negatywne – przyznała nieśmiało.
Severus uśmiechnął się drwiąco i wykonał gest wypraszający ją z pomieszczenia. Nieco zrezygnowana Cassandra udała się do biblioteki, gdzie od wczoraj czekała na nią ściereczka. Wróciła się do łazienki, by ją wypłukać oraz wycisnąć, po czym wróciła do swojej pracy. Starając się zbytnio nie myśleć o tej żmudnej czynności, postanowiła umilić sobie czas poznawaniem nowych tytułów książek z przeróżnych dziedzin. Czas mijał jej o wiele szybciej i znacznie przyjemniej, jednak niedługo potem sytuacja zmieniła się gwałtownie, gdyż Ślizgonka usłyszała odgłos uruchamianego tajnego przejścia, a tuż po tym słodki głos nowej nauczycielki transmutacji.
– A ta tu czego? – syknęła pod nosem, przeciągając ścierką po pustej półce.
Cassandra słyszała strzępy rozmowy, która wyjątkowo zaczęła ją irytować. Młoda kobieta nie poznawała samej siebie. Przecież Lauren niczego jej nie zrobiła.
"Ale po co tu przyłazi?" – pytał głosik w jej głowie, odpowiadający za myśli godne największego na świecie zazdrośnika. "Kto ją tu w ogóle zapraszał?". "Przecież to nawet nie są moje komnaty. Jakby Snape sobie chciał, to mógłby urządzić imprezkę z ex-śmierciożercami w roli głównej" – tłumaczyła druga, zdecydowanie spokojniejsza strona charakteru dziewczyny.
– Można sobie pozwolić na chwilę przyjemności – usłyszała głos Snape'a i zamarła.
– Nie jesteś czasem na służbie? – spytała Lauren tonem, który natychmiast podpowiedział Cassandrze, iż kobieta się szeroko uśmiecha.
– Panna Jonkins ma zadanie, którego nie skończy przez najbliższą godzinę, może nawet dłużej – mruknął Severus, a Cassandra musiała bardzo wytężyć słuch, by usłyszeć jego pełną wypowiedź.
"Nie skończę w godzinę?" – Obejrzała się, patrząc na połowę regałów, pozbawionych grubej warstwy kurzu. "Jeszcze zobaczymy" – pomyślała natychmiast i w głowie uformowała sobie plan działania.
– Panno Jonkins – usłyszała głos Snape'a, tuż po cichym zgrzytnięciu otwieranych drzwi – kontynuuj to, co teraz robisz, niedługo wrócę.
Młoda kobieta odetchnęła głęboko, po czym odparła:
– Dobrze, panie profesorze.
Drzwi zaskrzypiały po raz drugi, a niedługo po nich zamknęło się tajne przejście. Ślizgonka zerwała się w stronę wyjścia z biblioteki i wpadła niczym huragan do łazienki, szybko wypłukując swoją ścierkę.
– Nie wyrobię się w godzinę? Zobaczymy, oj zobaczymy – mruczała ze złością pod nosem.
Wyszła z pomieszczenia do salonu, gdzie kątem oka spostrzegła stojący na półce pusty kociołek, który po chwili namysłu napełniła wodą i powróciła do biblioteki. Szybkimi, wyjątkowo sprawnymi ruchami zdejmowała całe rzędy cienkich woluminów, opasłych ksiąg oraz serii książek, stawiając je w odpowiedniej kolejności na podłodze. Jej myśli gnały szybko, przez co ścieranie kurzy wykonywała zupełnie odruchowo. W pewnym momencie była tak zła na nową nauczycielkę, zalecającą się do jej Severusa, że ledwo powstrzymała się od przewrócenia znajdującego się obok niej stosu książek, wyobrażając sobie, że jest to postać pięknej, wysokiej, smukłej blondynki o stanowczo zbyt przymilnym głosie, jednak w porę powstrzymała swoje narastające nerwy.
– Przecież niczego mi nie zrobiłyście – powiedziała do siebie, patrząc kątem oka na stos ksiąg.
"Lepiej sobie poprzypominać składniki wszystkich znanych mi eliksirów" – stwierdziła w myślach, wyciskając wypłukaną w kociołku ścierkę.
Kocham
OdpowiedzUsuńMam prośbe. Dodaj mnie do książki żebym mogła zabić tą niepowiem co bo niechce przeklinać. Proszę!!
OdpowiedzUsuńSprawa już rozwiązana, poczekaj cierpliwie do jutra :)
UsuńDziewczyno podbudzasz moją ciekawość. Niewytrzymam do jutra!!
UsuńO 10:00 równo się doda. Dasz radę 😄
UsuńNie!!! O 10:00 mnie nie będzie :(
UsuńNie ucieknie :D
Usuń