Los Angeles
Jakiś cichy głosik podszeptywał mi do ucha, że moim celem powinno być Los Angeles. Stanęłam przy krawędzi jezdni i wystawiłam swój kciuk, sygnalizując, iż szukam podwózki. Kierowca skręcił w moją stronę, a po chwili zatrzymał taksówkę.
– Gdzie taka ładna panienka się wybiera? Na Comic-Con? – zaśmiał się, opuściwszy szybę, po czym ocenił wzrokiem mój strój.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, czy nie było to coś obraźliwego. Otworzyłam drzwi, wskoczyłam na tylne siedzenie i spojrzałam w oczy taksówkarzowi, odwracającemu się w moją stronę.
– Ruszaj do najbliższego lotniska – rozkazałam, a mężczyzna wjechał z powrotem na jezdnię.
Po kilkunastu minutach, jakie spędziłam na medytowaniu, kierowca mruknął coś pod nosem, wybudzając mnie z transu i wyjął kluczyki ze stacyjki.
– Bardzo dobrze się spisałeś – pochwaliłam, opuszczając pojazd. Taksówkarz uśmiechnął się dumnie, a ja cofnęłam efekt hipnozy kiedy znalazłam się blisko wejścia na lotnisko.
Mężczyzna rozejrzał się zdezorientowany, uchylił szybę, wychylając głowę na ulicę. Nawet z daleka widziałam szok wymalowany na jego twarzy. Parsknęłam i weszłam na pasaż lotniska. Skinęłam głową strażnikom i przeszłam przez bramkę. Mężczyźni spojrzeli po sobie, nie mogąc się nadziwić temu, jaki podróżnik chce wsiąść na pokład samolotu bez jakiegokolwiek bagażu. Jeden z nich podszedł do kolegi, by powiedzieć mu coś na ucho, lecz ten po chwili machnął w stronę bramki. Zapewne podejrzliwy ochroniarz oskarżał mnie o zamiary terrorystyczne.
– Dobry wieczór – powitała ekspedientka siedząca za szybką oddzielającą mnie od kasy.
– Poproszę jeden bilet na lot do Los Angeles – powiedziałam, opierając się o wąską półeczkę. Spojrzałam z góry na kasjerkę, która uśmiechnęła się do mnie życzliwie.
– Rezerwowała pani lot?
– Nie.
– W takim razie ma pani niesamowite wyczucie czasu. Na pani miejscu zastanowiłabym się nad karierą jasnowidza – zażartowała, a w moje oczy zdawały się błyszczeć. Wpatrzyłam się w nadal uśmiechniętą kobietę, która w tym samym momencie podała mi bilet.
– Taaak, rzeczywiście. Co za wyczucie czasu – mruknęłam, zabierając swoją przepustkę na pokład samolotu.
Po kilku minutach dostałam się do środka jako ostatnia, po czym wybrałam najbardziej odosobnione miejsce. W trakcie lotu próbowałam skupić się na uzyskaniu wizji, w której Tony Stark podaje dziennikarzom swój dokładny adres zamieszkania, rzucając wyzwanie Mandarynowi. Kilkukrotnie wybijałam się z rytmu za sprawą siedzącego kilka miejsc za mną małego dziecka, co jakiś czas płaczącego bez żadnego poważnego powodu. Irytowało mnie to, jednak ostatecznie zdołałam przypomnieć sobie adres rezydencji Starka.
Po opuszczeniu pokładu samolotu wsiadłam do kolejnej taksówki, obserwując stopniowo przejaśniające się niebo. Nakazałam kierowcy zawiezienie mnie do Malibu Point 10880, 90265 prosząc przy tym, by wysadzono mnie kilkanaście metrów od posiadłości. Zahipnotyzowany taksówkarz bez wahania przyjął moje zlecenie, a po dotarciu na miejsce poleciłam mu powrót na lotnisko, skąd wyruszyliśmy. Samochód odjechał, a ja uniosłam głowę, chcąc ocenić godzinę na podstawie koloru nieba. Ruszyłam w stronę rezydencji Starka. Na zewnątrz było jeszcze ciemno, lecz mój wyczulony wzrok ułatwił mi podziwianie okolicy. Z każdym krokiem widziałam coraz to większy fragment wielkiego domu. Choć kilkukrotnie widziałam go w swoich wizjach, to nie robił on wtedy na mnie takiego wrażenia, jak w momencie, w którym stanęłam przed jego głównym wejściem. Zwróciłam uwagę na migającą tuż pod dachem czerwoną diodę, przymocowaną do niewielkiej kamerki. Przyjrzałam się jej z uwagą i po chwili uznałam, że nie zarejestrowała żadnego ruchu. Podeszłam do oszklonych drzwi i pchnęłam je, nie napotykając żadnego oporu.
Przeszłam przez próg, wchodząc do posiadłości. Z zainteresowaniem przyjrzałam się modernistycznej budowie wnętrza, jednocześnie kierując się w stronę piwnicy, gdzie znajdował się warsztat Tony'ego.
– Sir! – zawołał J.A.R.V.I.S. – Obawiam się, że mamy nieproszonego gościa.
Spokojnie zeszłam po schodach, a kiedy znalazłam się na dole, stanęłam przed szklanymi drzwiami na kod.
Tony ubrany w czarny podkoszulek, z zaczesanymi do tyłu włosami, spojrzał na mnie znad jednego z kilku monitorów.
– Bal przebierańców dopiero w październiku – odezwał się po chwili. – Chyba, że przyszłaś pobawić się w policjantów i złodziei.
Uśmiechnęłam się i wpisałam kod na panelu, a następnie weszłam do środka. Tony podniósł się z miejsca i nie spuszczając mnie z oka, przybliżał się coraz to bardziej w stronę dziwnego kręgu umieszczonego na podłodze.
– Musimy porozmawiać – stwierdziłam, oglądając uważnie sprzęty znajdujące się w warsztacie.
Jeden z robotów powoli podjechał do Tony'ego, trzymając w pogotowiu czerwoną gaśnicę.
– Nie teraz, głupolu – mruknął mężczyzna. – Chcesz pogadać?
– Mhm.
– I po to włamujesz się do mojego domu?
– Nie był jakoś szczególnie strzeżony – oznajmiłam, odwracając się w prawą stronę.
Powoli przeszłam wzdłuż pomieszczenia, nie zwracając uwagi na ukradkowo zbrojącego się Starka.
– Wiem, że to nie jest najlepsze pierwsze wrażenie – zaczęłam. – Ale nie mam złych intencji.
– Czemu nie chcę w to wierzyć?
– Włamałam się, bo musiałam do ciebie jak najszybciej dotrzeć, a wiedziałam, że będziesz właśnie tutaj.
– Skąd masz mój adres? I kod do środka warsztatu? – spytał, wystawiając w moją stronę rękę.
Zwróciłam uwagę na mocne światło bijące z jego dłoni.
– Ciężko to wytłumaczyć.
– Lepiej się streszczaj – odparł, wrogo mrużąc oczy.
Zastanowiłam się chwilę, rzucając okiem na piękne sportowe samochody stojące po drugiej stronie pomieszczenia. Przeniosłam wzrok na Tony'ego i zaczęłam:
– Słyszałeś o teorii multiwersum?
– Tak.
– Powiedźmy, że mam dostęp do informacji z innego wszechświata.
– Nie wiem co bierzesz, ale dobrze radzę – odłóż to.
Uśmiechnęłam się szczerze.
– Pamiętasz konferencję w Bernie? Tę z 1999 roku?
Skinął głową, nie ruszając się z miejsca. Spojrzałam na jego opancerzone czerwono-złotą zbroją ramię. Mężczyzna nie spuszczał mnie z oka, jednak ja starałam się unikać kontaktu wzrokowego, by być pewną, że w żaden sposób nie oddziałuje na jego psychikę. Tony najwyraźniej odbierał to za kolejny powód do podejrzeń w stosunku do mojej osoby.
– Był tam Aldrich Killian, który chciał ci przedstawić swój projekt z Advanced Idea Mechanics. Miał na sobie koszulkę ze skrótem tej firmy, okulary i utykał na jedną nogę.
– Może i był, co z tego?
– To, że kazałeś czekać mu na dachu, robiąc mu złudne nadzieje. Byłam tam i zapobiegłam późniejszej tragedii.
– I co to ma do multiwersum?
– Na Ziemi-616 Killian nie popełnia samobójstwa, tak jak w tym świecie, rozwija swój projekt, eksperymentuje na ludziach, a potem staje się wyjątkowo bolesnym wrzodem na twoim tyłku.
– Mogłaś podsłuchać naszą rozmowę w windzie. Jeśli za chwilę nie podasz mi konkretnego dowodu i będziesz taka łaskawa, by pozostać na swoim miejscu, to...
– Od 2008 roku myślisz o ślubie z Pepper. Happy nosi przy sobie pierścionek zaręczynowy.
Tony rozchylił usta i poruszał nerwowo palcami wyciągniętej ręki.
– Eee, sir. Jeśli mogę się wtrącić, Aldrich Killian naprawdę popełnił samobójstwo, a przynajmniej taka jest oficjalna wersja. Stan ciała wskazuje martwego wskazuje jednak na śmierć tuż przed upadkiem z wysokości – dodał J.A.R.V.I.S.
– W pewnym sensie mają racje – wyjaśniłam. – Był bardzo kuszącą przekąską. – Oblizałam zęby, a Tony charakterystycznie uniósł jedną brew.
– Co ty ze Zmierzchu się urwałaś?
– Z czego? – spytałam.
Stark machnął ręką i opuścił uzbrojoną dłoń. Podszedł do mnie, swoją postawą nie zdradzając żadnych oznak niepewności. Przyjrzał mi się uważnie.
– Ty tak na serio z tym przewidywaniem przyszłości? – spytał.
– Nadal nie wierzysz?
– Średnio – odpowiedział szczerze.
– Która godzina?
– 20 minut po trzeciej – poinformował J.A.R.V.I.S.
– Dziś wieczorem dostaniesz telefon od Nicka Fury'eg, który powie ci o osobie, którą odnaleźli w lodzie.
– Wielka stopa? Yeti? – spytał, podchodząc do półki, skąd ściągnął bidon, by napić się napoju.
– Kapitan Ameryka.
Tony spojrzał na mnie znad bidonu. Przyznałam sobie w myślach, że miał wyjątkowo czarujące oczy.
– Chciałbym pójść spać, ale boję się, że mnie napadniesz we śnie. Jeszcze kilka lat temu nie miałbym nic przeciwko, ale teraz sama rozumiesz...
– Mylisz mnie ze zwykłym wampirem. Nasza rasa potrafi powstrzymać się od zaspakajania głodu, przynajmniej przez bardzo długi czas. Co więcej, powstrzymywanie się od zaspakajania pragnienia zwiększa nasze moce.
– A kiedy jadłaś?
– Na konferencji w Bernie, ale potem zasnęłam na dwanaście lat.
Tony odessał się od bidonu z głośnym cmoknięciem i powiedział:
– To się nazywa mocny sen.
Uśmiechnęłam się szczerze, po czym wymieniłam z mężczyzną jeszcze kilka zdań. Stark zaprowadził mnie na górę, po drodze zauważając, iż nie widać mnie w lustrze. Powiedziałam mu, że jedynie termowizja jest w stanie mnie zarejestrować, co natychmiast sprawdził J.A.R.V.I.S. Wyjawienie mojego słabego punktu najwyraźniej przekonało Tony'ego do mojej osoby, gdyż zaproponował mi przenocowanie w pokoju gościnnym, znajdującym się w znacznej odległości od jego własnej sypialni. Przyjęłam zaproszenie, a także z uwagą wysłuchałam jego szybkiego instruktażu dotyczącego obsługi zaawansowanych opcji dostępnych w mojej tymczasowej kwaterze.
– Dziękuję, Tony – oznajmiłam, a on skinął głową.
– Nie zwołuj tylko żadnych nietoperzy, czy zombie-sługusów. – Patrzył na mnie i zaczął iść tyłem w stronę wyjścia. – Do Halloween jeszcze trochę zostało.
– Masz moje słowo – przyrzekłam. – Dobranoc.
– Raczej nie pójdę spać. Ale dzięki.
Kiedy po odprężającym prysznicu położyłam się do wielkiego, pachnącego świeżością łóżka, zdałam sobie sprawę, iż nie zasnę. Przez stulecia zapadałam w sen w środku trumien lub grobowców, dlatego przyzwyczaiłam się do twardej powierzchni. Po kilku minutach przewracania się z boku na bok, zeszłam na podłogę niedaleko łóżka i położyłam się, krzyżując swe ręce na piersi.
– Gdzie taka ładna panienka się wybiera? Na Comic-Con? – zaśmiał się, opuściwszy szybę, po czym ocenił wzrokiem mój strój.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, czy nie było to coś obraźliwego. Otworzyłam drzwi, wskoczyłam na tylne siedzenie i spojrzałam w oczy taksówkarzowi, odwracającemu się w moją stronę.
– Ruszaj do najbliższego lotniska – rozkazałam, a mężczyzna wjechał z powrotem na jezdnię.
Po kilkunastu minutach, jakie spędziłam na medytowaniu, kierowca mruknął coś pod nosem, wybudzając mnie z transu i wyjął kluczyki ze stacyjki.
– Bardzo dobrze się spisałeś – pochwaliłam, opuszczając pojazd. Taksówkarz uśmiechnął się dumnie, a ja cofnęłam efekt hipnozy kiedy znalazłam się blisko wejścia na lotnisko.
Mężczyzna rozejrzał się zdezorientowany, uchylił szybę, wychylając głowę na ulicę. Nawet z daleka widziałam szok wymalowany na jego twarzy. Parsknęłam i weszłam na pasaż lotniska. Skinęłam głową strażnikom i przeszłam przez bramkę. Mężczyźni spojrzeli po sobie, nie mogąc się nadziwić temu, jaki podróżnik chce wsiąść na pokład samolotu bez jakiegokolwiek bagażu. Jeden z nich podszedł do kolegi, by powiedzieć mu coś na ucho, lecz ten po chwili machnął w stronę bramki. Zapewne podejrzliwy ochroniarz oskarżał mnie o zamiary terrorystyczne.
– Dobry wieczór – powitała ekspedientka siedząca za szybką oddzielającą mnie od kasy.
– Poproszę jeden bilet na lot do Los Angeles – powiedziałam, opierając się o wąską półeczkę. Spojrzałam z góry na kasjerkę, która uśmiechnęła się do mnie życzliwie.
– Rezerwowała pani lot?
– Nie.
– W takim razie ma pani niesamowite wyczucie czasu. Na pani miejscu zastanowiłabym się nad karierą jasnowidza – zażartowała, a w moje oczy zdawały się błyszczeć. Wpatrzyłam się w nadal uśmiechniętą kobietę, która w tym samym momencie podała mi bilet.
– Taaak, rzeczywiście. Co za wyczucie czasu – mruknęłam, zabierając swoją przepustkę na pokład samolotu.
Po kilku minutach dostałam się do środka jako ostatnia, po czym wybrałam najbardziej odosobnione miejsce. W trakcie lotu próbowałam skupić się na uzyskaniu wizji, w której Tony Stark podaje dziennikarzom swój dokładny adres zamieszkania, rzucając wyzwanie Mandarynowi. Kilkukrotnie wybijałam się z rytmu za sprawą siedzącego kilka miejsc za mną małego dziecka, co jakiś czas płaczącego bez żadnego poważnego powodu. Irytowało mnie to, jednak ostatecznie zdołałam przypomnieć sobie adres rezydencji Starka.
Po opuszczeniu pokładu samolotu wsiadłam do kolejnej taksówki, obserwując stopniowo przejaśniające się niebo. Nakazałam kierowcy zawiezienie mnie do Malibu Point 10880, 90265 prosząc przy tym, by wysadzono mnie kilkanaście metrów od posiadłości. Zahipnotyzowany taksówkarz bez wahania przyjął moje zlecenie, a po dotarciu na miejsce poleciłam mu powrót na lotnisko, skąd wyruszyliśmy. Samochód odjechał, a ja uniosłam głowę, chcąc ocenić godzinę na podstawie koloru nieba. Ruszyłam w stronę rezydencji Starka. Na zewnątrz było jeszcze ciemno, lecz mój wyczulony wzrok ułatwił mi podziwianie okolicy. Z każdym krokiem widziałam coraz to większy fragment wielkiego domu. Choć kilkukrotnie widziałam go w swoich wizjach, to nie robił on wtedy na mnie takiego wrażenia, jak w momencie, w którym stanęłam przed jego głównym wejściem. Zwróciłam uwagę na migającą tuż pod dachem czerwoną diodę, przymocowaną do niewielkiej kamerki. Przyjrzałam się jej z uwagą i po chwili uznałam, że nie zarejestrowała żadnego ruchu. Podeszłam do oszklonych drzwi i pchnęłam je, nie napotykając żadnego oporu.
Przeszłam przez próg, wchodząc do posiadłości. Z zainteresowaniem przyjrzałam się modernistycznej budowie wnętrza, jednocześnie kierując się w stronę piwnicy, gdzie znajdował się warsztat Tony'ego.
– Sir! – zawołał J.A.R.V.I.S. – Obawiam się, że mamy nieproszonego gościa.
Spokojnie zeszłam po schodach, a kiedy znalazłam się na dole, stanęłam przed szklanymi drzwiami na kod.
Tony ubrany w czarny podkoszulek, z zaczesanymi do tyłu włosami, spojrzał na mnie znad jednego z kilku monitorów.
– Bal przebierańców dopiero w październiku – odezwał się po chwili. – Chyba, że przyszłaś pobawić się w policjantów i złodziei.
Uśmiechnęłam się i wpisałam kod na panelu, a następnie weszłam do środka. Tony podniósł się z miejsca i nie spuszczając mnie z oka, przybliżał się coraz to bardziej w stronę dziwnego kręgu umieszczonego na podłodze.
– Musimy porozmawiać – stwierdziłam, oglądając uważnie sprzęty znajdujące się w warsztacie.
Jeden z robotów powoli podjechał do Tony'ego, trzymając w pogotowiu czerwoną gaśnicę.
– Nie teraz, głupolu – mruknął mężczyzna. – Chcesz pogadać?
– Mhm.
– I po to włamujesz się do mojego domu?
– Nie był jakoś szczególnie strzeżony – oznajmiłam, odwracając się w prawą stronę.
Powoli przeszłam wzdłuż pomieszczenia, nie zwracając uwagi na ukradkowo zbrojącego się Starka.
– Wiem, że to nie jest najlepsze pierwsze wrażenie – zaczęłam. – Ale nie mam złych intencji.
– Czemu nie chcę w to wierzyć?
– Włamałam się, bo musiałam do ciebie jak najszybciej dotrzeć, a wiedziałam, że będziesz właśnie tutaj.
– Skąd masz mój adres? I kod do środka warsztatu? – spytał, wystawiając w moją stronę rękę.
Zwróciłam uwagę na mocne światło bijące z jego dłoni.
– Ciężko to wytłumaczyć.
– Lepiej się streszczaj – odparł, wrogo mrużąc oczy.
Zastanowiłam się chwilę, rzucając okiem na piękne sportowe samochody stojące po drugiej stronie pomieszczenia. Przeniosłam wzrok na Tony'ego i zaczęłam:
– Słyszałeś o teorii multiwersum?
– Tak.
– Powiedźmy, że mam dostęp do informacji z innego wszechświata.
– Nie wiem co bierzesz, ale dobrze radzę – odłóż to.
Uśmiechnęłam się szczerze.
– Pamiętasz konferencję w Bernie? Tę z 1999 roku?
Skinął głową, nie ruszając się z miejsca. Spojrzałam na jego opancerzone czerwono-złotą zbroją ramię. Mężczyzna nie spuszczał mnie z oka, jednak ja starałam się unikać kontaktu wzrokowego, by być pewną, że w żaden sposób nie oddziałuje na jego psychikę. Tony najwyraźniej odbierał to za kolejny powód do podejrzeń w stosunku do mojej osoby.
– Był tam Aldrich Killian, który chciał ci przedstawić swój projekt z Advanced Idea Mechanics. Miał na sobie koszulkę ze skrótem tej firmy, okulary i utykał na jedną nogę.
– Może i był, co z tego?
– To, że kazałeś czekać mu na dachu, robiąc mu złudne nadzieje. Byłam tam i zapobiegłam późniejszej tragedii.
– I co to ma do multiwersum?
– Na Ziemi-616 Killian nie popełnia samobójstwa, tak jak w tym świecie, rozwija swój projekt, eksperymentuje na ludziach, a potem staje się wyjątkowo bolesnym wrzodem na twoim tyłku.
– Mogłaś podsłuchać naszą rozmowę w windzie. Jeśli za chwilę nie podasz mi konkretnego dowodu i będziesz taka łaskawa, by pozostać na swoim miejscu, to...
– Od 2008 roku myślisz o ślubie z Pepper. Happy nosi przy sobie pierścionek zaręczynowy.
Tony rozchylił usta i poruszał nerwowo palcami wyciągniętej ręki.
– Eee, sir. Jeśli mogę się wtrącić, Aldrich Killian naprawdę popełnił samobójstwo, a przynajmniej taka jest oficjalna wersja. Stan ciała wskazuje martwego wskazuje jednak na śmierć tuż przed upadkiem z wysokości – dodał J.A.R.V.I.S.
– W pewnym sensie mają racje – wyjaśniłam. – Był bardzo kuszącą przekąską. – Oblizałam zęby, a Tony charakterystycznie uniósł jedną brew.
– Co ty ze Zmierzchu się urwałaś?
– Z czego? – spytałam.
Stark machnął ręką i opuścił uzbrojoną dłoń. Podszedł do mnie, swoją postawą nie zdradzając żadnych oznak niepewności. Przyjrzał mi się uważnie.
– Ty tak na serio z tym przewidywaniem przyszłości? – spytał.
– Nadal nie wierzysz?
– Średnio – odpowiedział szczerze.
– Która godzina?
– 20 minut po trzeciej – poinformował J.A.R.V.I.S.
– Dziś wieczorem dostaniesz telefon od Nicka Fury'eg, który powie ci o osobie, którą odnaleźli w lodzie.
– Wielka stopa? Yeti? – spytał, podchodząc do półki, skąd ściągnął bidon, by napić się napoju.
– Kapitan Ameryka.
Tony spojrzał na mnie znad bidonu. Przyznałam sobie w myślach, że miał wyjątkowo czarujące oczy.
– Chciałbym pójść spać, ale boję się, że mnie napadniesz we śnie. Jeszcze kilka lat temu nie miałbym nic przeciwko, ale teraz sama rozumiesz...
– Mylisz mnie ze zwykłym wampirem. Nasza rasa potrafi powstrzymać się od zaspakajania głodu, przynajmniej przez bardzo długi czas. Co więcej, powstrzymywanie się od zaspakajania pragnienia zwiększa nasze moce.
– A kiedy jadłaś?
– Na konferencji w Bernie, ale potem zasnęłam na dwanaście lat.
Tony odessał się od bidonu z głośnym cmoknięciem i powiedział:
– To się nazywa mocny sen.
Uśmiechnęłam się szczerze, po czym wymieniłam z mężczyzną jeszcze kilka zdań. Stark zaprowadził mnie na górę, po drodze zauważając, iż nie widać mnie w lustrze. Powiedziałam mu, że jedynie termowizja jest w stanie mnie zarejestrować, co natychmiast sprawdził J.A.R.V.I.S. Wyjawienie mojego słabego punktu najwyraźniej przekonało Tony'ego do mojej osoby, gdyż zaproponował mi przenocowanie w pokoju gościnnym, znajdującym się w znacznej odległości od jego własnej sypialni. Przyjęłam zaproszenie, a także z uwagą wysłuchałam jego szybkiego instruktażu dotyczącego obsługi zaawansowanych opcji dostępnych w mojej tymczasowej kwaterze.
– Dziękuję, Tony – oznajmiłam, a on skinął głową.
– Nie zwołuj tylko żadnych nietoperzy, czy zombie-sługusów. – Patrzył na mnie i zaczął iść tyłem w stronę wyjścia. – Do Halloween jeszcze trochę zostało.
– Masz moje słowo – przyrzekłam. – Dobranoc.
– Raczej nie pójdę spać. Ale dzięki.
Kiedy po odprężającym prysznicu położyłam się do wielkiego, pachnącego świeżością łóżka, zdałam sobie sprawę, iż nie zasnę. Przez stulecia zapadałam w sen w środku trumien lub grobowców, dlatego przyzwyczaiłam się do twardej powierzchni. Po kilku minutach przewracania się z boku na bok, zeszłam na podłogę niedaleko łóżka i położyłam się, krzyżując swe ręce na piersi.
"Kilkukrotnie wybijałam się z rytmy za..." - jesteś pewna że nie potrzebujesz bety?
OdpowiedzUsuńMam Ciebie :D Czasem zrobię literówkę, bo rzadko kiedy czytam drugi raz to co napisałam xD
UsuńNo i to ja rozumiem :) jak na razie bardzo mi się podoba 💞
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy 😁
Usuń